Jak obiecałam, dziś wstawiam pierwszą część, mojego pierwszego tłumaczenia. Historia ta opowiada o Ally, 'redaktorce', która dostaje za zadanie napisania artykułu o Austinie. Musi więc spędzić z nim cały tydzień, ale ze względu na trudny początek, będzie jej trudno. Więcej dowiecie się czytając opowiadanie ^^ Kolejna część za dwa tygodnie (albo jeśli się wyrobię, dodam wcześniej). Miłego czytania!
[oryginał]
Komentujcie :D
Ps. Przepraszam za błędy, czy jakieś nieskładne zdania, ale tłumaczyłam część w nocy ;p
\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\
Zawsze
byłam niezdarna. Ale muszę przyznać, to było nieprzyjemne.
Naprawdę nieprzyjemne. Nawet dla mnie.
-
Przepraszam! - zaczęłam się jąkać. Moje policzki oblały się
krwisto czerwonym rumieńcem i prawie zaczęłam płakać.
Nie
mogłam zapobiec temu, że moja przyjaciółka Trish, także płakała.
Ze
śmiechu.
Nieznajomy
po prostu popatrzył się na mnie wzrokiem pełnym grozy. Był
prawdopodobnie zbyt zszokowany, by zacząć na mnie krzyczeć. Albo
myślał, czy zacząć krzyczeć, czy po prostu walnąć mnie w
twarz.
Teraz
pozwólcie, że coś wam wytłumaczę. Kiedy mówię, że zawsze
byłam niezdarna, mam na myśli, naprawdę, NAPRAWDĘ niezdarna.
Mam
na myśli niezdarność typu, łamanie sobie nosa z powodu stanięcia
na własną stopę i wpadnięcia na ścianę.
Niezdarność
typu, nikt nie chce być ze mną w jednym pokoju, gdy w rękach
trzymam jakąś żywność lub picie, bo może to wylądować na
tobie.
Niezdarność
typu, umiejętność zrujnowania każdego, najważniejszego dla
ciebie momentu.
Ale
nigdy jeszcze nie zrobiłam czegoś takiego.
Trish
i ja byłyśmy w centrum, w kawiarni, gdzie spędzałyśmy prawie
każdy dzień. Zazwyczaj siadałyśmy na zewnątrz, ale ze względu
na to, że był grudzień i było trochę chłodno, usiadłyśmy przy
stoliku w rogu. Przy tym samym, co każdego dnia.
To
był nasz stolik. To była rutyna, codziennie chodziłyśmy na
poranną kawę, by się wyluzować.
Chciałam
opowiedzieć jej o wszystkich problemach w szkole i pracy w sklepie
muzycznym mojego taty. Dał mi ją na moje dwudzieste pierwsze
urodziny. Minęły już dwa lata i pracuje mi się tam dobrze.
Ona
natomiast chciała opowiedzieć o jej problemach ze znalezieniem
pracy. Aktualnie pracuje jako reporterka w jakimś słabym,
plotkarskim magazynie.
Nienawidziłam
takich gazet. I ona też. Ale kochała pieniądze, a tam płacili
naprawdę dobrze.
Dziś,
weszłyśmy do środka rozmawiając. Dla normalnych ludzi, rozmawianie i
chodzenie nie wyglądało jakby to był zły pomysł.
Ale
ja powinnam wiedzieć, że jestem taką osobą, która powinna
utrzymywać swoją uwagę tylko na jednej rzeczy.
Udało
mi się stać na własnych nogach bardzo długo. Udało mi się nawet
dostać moje zamówienie. Ale kiedy poszłyśmy do naszego stolika,
coś poszło źle.
Naprawdę
źle.
Przed
tym jak zrozumiałam co właśnie się stało, potknęłam się o
krzesło. Mój napój wyleciał z mojej ręki, lądując na innej
osobie w kafejce.
Krzycząc
z przerażenia, zatoczyłam się wpadając na stolik, który także
mnie przeraził, co sprawiło, że podskoczyłam ponownie. Stało się
tak, że skoczyłam na gitarę nieznajomego, która leżała obok
niego, łamiąc ją na kawałki, a potem upadłam prosto na twarz.
Na
jego stolik. Zrzucając kubek jego kawy na jego kolana, gdzie
wcześniej wylądował mój.
Powoli
zeszłam ze stołu. Rozmyślałam, czy odbiec zażenowana czy zrobić
to co powinnam, czyli zapłacić za jego gitarę i kawę.
I
za terapię, której pewnie będzie potrzebował po tym wszystkim.
Postawiłam
na rozważniejszą opcję.
-
Naprawdę bardzo przepraszam! Oczywiście, zapłacę za wszystko! I
za tą piękną gitarę, także.
Dziękuję
Bogu, że pracuję w sklepie muzycznym.
-
Nieważne – mruknął blondyn. - Po prostu odejdź, zanim złamiesz
coś innego. Jak moje kości, czy coś.
Prychnęłam
obrażona.
-
Nie jestem aż tak niezdarna. Nigdy jeszcze nie połamałam nikomu
kości – przystopowałam, gdy przypomniałam sobie spotkanie ze
ścianą. - To znaczy, nie licząc moich, oczywiście. Ale serio,
zapłacę za gitarę.
-
Po prostu... - chłopak wyglądał na naprawdę poirytowanego.
Cofnęłam się o krok do tyłu, obawiając się ciosu z jego strony.
Chociaż, może na to zasługiwałam.
To
była naprawdę ładna gitara.
-
Nie potrzebuję twoich pieniędzy. Po prostu odejdź – wstał. -
Właściwie nie, zostań. Ja idę. Myślę, że nie mam wyboru,
jestem cały w kawie. - Zlustrowałam go spojrzeniem.
Jego
artystycznie podarte dżinsy wyglądały tak źle, jakby wyjął je
ze śmietnika, były całkowicie zalane kawą. To musiało być
najgorszym uderzeniem.
Na
szczęście, były podziurawione, więc mógł je teraz wyrzucić.
Nigdy nie lubiłam podartych dżinsów.
Chociaż,
mógł je też ściągnąć.
Jego
biała koszulka nadal była biała. Tylko krawędzie były trochę
mokre, ale jeśli schowałby je w spodniach, nikt by tego nie
zauważył.
Szczerze,
ja nie wyglądałabym tak dobrze z dwoma kubkami kawy wylanymi na
mnie. Nie było tak źle.
On
jednak szczerze się nie zgadzał. Wciąż czerwony ze złości,
wziął swoją gitarę i zachwiał się.
Trish
nadal umierała ze śmiechu. Teraz usiadła, a jej głowa spoczywała
na jej ramionach. Jej ciało trzęsło się ze śmiechu.
Po
tym jak pomogłam pracownikom sprzątnąć kawę z podłogi, usiadłam
obok niej, czekając aż przestanie.
Musiałam
czekać dość długo.
-
To była najbardziej żenująca rzecz na świecie jaką kiedykolwiek
zrobiłam – westchnęłam, gdy Trish wreszcie zwróciła na mnie
uwagę. - I to mówi wiele, zwłaszcza o mnie.
-
Ally – Trish zaczęła powoli, nadal cicho się śmiejąc. - Czy ty
wiesz, kto to był? - Uniosłam brwi.
-
Kto, ten chłopak? Nie, na szczęście, nie znam go. I mam szczere
nadzieje, że już nigdy go nie zobaczę.
-
Oh, zobaczysz. W telewizji, prawdopodobnie – musiałam wyglądać
na bardzo zmieszaną, bo zaczęła się śmiać ponownie, nie będąc
w stanie się kontrolować. - Ally, to był Austin Moon! Znasz go, ma
tony świetnych kawałków! Jest wielki, kochanie. Występuje w Miami
w tym tygodniu.
-
Oh – powiedziałam, nie wiedząc co jeszcze powiedzieć. Z jednej
strony, czułam się źle z tym, że zrujnowałam ubranie, gitarę i
dzień, sławnej gwieździe.
Z
drugiej strony, szansa, że ponownie będę musiała stanąć z nim
twarzą w twarz, była naprawdę mała. Bo nawet jeśli moje pisanie
piosenek pójdzie po mojej myśli i pewnego dnia zostanę odkryta, i
zostanę tekściarką sławnych ludzi, dwudziestu ileś letni chłopak
– popowy piosenkarz, nie będzie moją publiką.
-
Cóż... - kontynuowałam. - Myślę, że z jednej strony to źle. A
z drugiej, już nigdy więcej go nie zobaczę, więc to dobrze...
-
Cóż... - Trish mi przerwała. Przeciągała wypowiedź, więc moje
serce zamarło. - Nie przyszłam tu, żeby tylko z tobą poplotkować,
Ally.
Świetnie,
więc czegoś ode mnie chce. Problemem było to, że ulegałam
ludziom, więc czegokolwiek by nie chciała, pewnie się na to
zgodzę.
-
Chciałam cię o coś zapytać. Albo raczej, powiedzieć ci coś. I
ma to coś wspólnego z Austinem Moonem. I ma to coś wspólnego z
tobą i spędzaniem z nim czasu. Długiego czasu.
Z
wyjątkiem tego.
-
Nie! - wybiegłam z kawiarni, ale Trish poszła za mną, więc się
zatrzymałam. Wiedziałam, że byłaby zdolna do pójścia za mną,
aż do mojego mieszkania i koczowania przy drzwiach, aż zgodziłabym
się na rozmowę z nią.
-
Nie, nie, nie, NIE! Mam ci to napisać na kartce papieru? NIE zrobię
tego!
-
Ale Ally – Trish jęknęła. - Pomyśl o tym, co może ci to
zaoferować! Jesteś tekściarką, której nikt nie zna. Jeśli
Austinowi spodobałyby się twoje piosenki, mogłabyś stać się
sławna!
-
Naprawdę sławna – dodała, gdy nie odpowiedziałam.
To
była, ściśle mówiąc, prawda. Ale wiedziałam, że nie dlatego
chciała mnie w to wciągnąć.
Trish
właśnie powiedziała mi, że została zwolniona. Nie była już
reporterką w tym plotkarskim magazynie. To miało związek z jej
pracą, w której jej potrzebowano, co nie było dla niej.
Ale
jej odejście oznaczało dziurę w planach jej szefa. Nie miał
nikogo na miejsce Trish. Więc, oczywiście z dobroci serca, to mi
ofiarowała jej posadę.
A
jej szef obiecał, że dałby jej miesięczne wynagrodzenie, jeśli
wszystko by wyszło.
Był
naprawdę zdesperowany.
Normalnie
nie przepuściłabym szansy spędzenia kilku dni z jakąś sławą,
napisania historii o tym, jak niesamowita [ta sława] jest i może
zdobycia kontaktu z jej menadżerem, czy agentem, czy kogokolwiek,
kto mógłby pomóc mi z zauważeniem moich piosenek.
Normalnie
chciałabym wziąć tą pracę. Chciałabym zobaczyć co dzieje się
po tych wszystkich koncertach. Chciałabym zobaczyć jak taka sława
pracuje, chciałabym zobaczyć jej kontakt z fanami.
Ponieważ
to było dla mnie marzenie, prawie nie do zrealizowania.
A
gdy nie byliby mili, chciałabym napisać artykuł o tym jak
beznadziejnie się zachowywali.
Normalnie
chciałabym to zrobić.
To
znaczy, jeśli nie zrujnowałabym ich ubrania, gitary, kawy i dnia,
dosłownie kilka minut temu.
-
To nie ma znaczenia, Trish. Widziałaś co stało się pięć minut temu? On nawet nie pozwolił mi dojść do słowa.
Pewnie z chęcią by mnie uderzył. Naprawdę uderzył. Nie spotkam
się z nim twarzą w twarz jeszcze raz! - dostałam histerii.
Ale
Trish mnie nie słuchała.
-
Ale Ally, przestań! Nie wiedziałam, że to zrobisz, gdy obiecałam
szefowi, że weźmiesz za mnie tę pracę! Jeśli tego nie zrobisz, nie
będę miała pieniędzy na jedzenie do końca miesiąca!
O
nie, maślane oczka.
-
Jeśli on cię wykopie, to nie będzie moja wina i szef nie będzie
mógł wziąć tego przeciwko mnie! Proszę, Ally. To w końcu robią
dla siebie najlepsi przyjaciele.
Oh,
karta najlepszego przyjaciela.
-
Potrzebuję cię, okej. Proszę.
Karta
potrzebuję cię.
Naprawdę
jej zależało.
Spojrzałam
na nią dąsając się. Wiedziałam, że nic nie mogę zrobić. Walić
mnie i moje dobre serce.
-
Oh, jak Boga kocham. Dobra. Zrobię to. Ale jesteś mi coś winna.
Coś wielkiego!
-
Tak! - Trish krzyknęła i uścisnęła mnie. Westchnęłam.
Dlaczego
muszę wszystkim ulegać?
~~~
Nie
mogłam spać całą noc. Wiedza, że jutro będę musiała
porozmawiać z Austinem Moonem, chłopakiem, który dziś prawie
walnął mnie w twarz, była wystarczająca, bym zaczęła ciężko,
wręcz w nienormalnie szybkim tempie, oddychać.
A
rano byłam gotowa odwiedzić szpital.
Planowałam
dzień, który miałam spędzić na śledzeniu Austina i pisaniu
notatek, podczas gdy on brał udział w wywiadach i robił inne
rzeczy, które gwiazdy robią.
Właściwie
miałam nadzieję, że wyrzuci mnie na pierwszy rzut oka. Nie
chciałam spędzać z nim całego tygodnia.
On
naprawdę nie wyglądał na kogoś zabawnego.
Chociaż,
muszę przyznać, bycie oblanym kawą i złamanie twojej bardzo
drogiej, limitowanej edycji gitary, może człowieka wkurzyć.
Ubrałam
się. Ładnie, ale nie przesadnie. Nie chciałam wyglądać zbyt
formalnie, ale też nie jak nastolatka, której idol w głowie. Więc
zdecydowałam się na sukienkę ze sweterkiem i koturny.
Nigdy
nie opuszczałam mojego domu bez obcasów lub koturnów. Byłam
naprawdę niska i trochę niepewna mojego wzrostu.
Układ
był taki, że z Austinem spotkam się w jego hotelu, więc to było
miejsce, gdzie szłam. Był to jeden z najlepszych hoteli w Miami i
wchodząc do holu, czułam się trochę nieprzyzwoicie ubrana.
-
Ty musisz być reporterką z People! Cześć, jesteś Mimi Moon. Mów
mi Mimi. Jestem mamą Austina i jego menadżerką. - Kobieta, która
podeszła do mnie wyglądała naprawdę miło. Ubrana była w dżinsy
i t-shirt, co sprawiło, iż czułam, że jednak dobrze dobrałam swoje
ubrania.
-
Witam, jestem Ally – powiedziałam cicho, ściskając jej rękę.
-
Więc Ally, wyglądasz pięknie. Strasznie bałam się, że
reporterem będzie jakiś śmierdzący, stary facet, czy ktoś. To
nie byłoby śmieszne, zwłaszcza, że mamy cię widzieć przez tydzień –
Mimi mówiła. Złapała mnie za rękę prowadząc do windy.
-
Austin trochę się spóźnia. Przekonasz się o tym w najbliższych
dniach. Chodźmy do jego hotelowego pokoju. Może to, że ujrzy
ciebie, doda mu energii.
Przygryzłam
wargę. Zdecydowanie dodam coś Austinowi. Ale nie powiedziałabym,
że będzie to energia. Raczej coś na wzór furii.
Zatrzymałyśmy
się na trzecim piętrze. Miami nadal coś mówiła, o pogodzie i gazetach. Nie miałam serca by powiedzieć jej, że nawet nie wiem
nic o tym magazynie, czy o czymkolwiek innym, o czym właśnie mówiła,
czy nawet o tym, że ani trochę mnie to nie obchodzi.
-
Jesteśmy – Miami zatrzymała się naprzeciwko jednym z drzwi.
Zapukała. - Austin? Otwórz drzwi, kochanie, reporterka przyszła! -
Drzwi się otworzyły. Przygotowywałam się do krzyku przerażenia,
ale w drzwiach nie ujrzałam znajomego blondyna.
-
Witaj Mimi. Austin jest w łazience – rudowłosy spojrzał na mnie
z ciekawym wyrazem twarzy. - Hej, jesteś ładna. Jestem Dez.
-
Uhm, hej. Jestem Ally – zarumieniłam się.
-
Ally? Ładne imię. Razem brzmi ładnie, Austin i Ally. Hej Austin,
mam dla ciebie niespodziankę, twoja reporterka jest gorąca!
Cóż,
zdecydowanie byłam niespodzianką dla Austina.
Drzwi
od łazienki otworzyły się powoli. Ciężko oddychałam i brałam
wdech.
Zaczynamy.
Austin
wyszedł. W pokoju było cicho. Walczyłam z ochotą zamknięcia
oczu.
-
Oh, musicie sobie ze mnie, cholera, żartować.
To
by było na tyle. Żadnego krzyczenia na mnie, żadnych bijatyk, nic
skierowanego do mnie. Tylko to jedno zdanie, i cisza.
Wypuściłam
powietrze.
-
Austin, kochanie, to jest Ally. Jest reporterką – głos Mimi
brzmiał wesoło, ale słyszałam ukryte ostrzeżenie w jej głosie.
Bądź
miła dla tej dziewczyny, bo ona może mieć duży wpływ na twoją
karierę.
-
Ta, spotkaliśmy się – powiedział z udawaną powagą. Nie
wyglądał na złego. Tylko trochę zirytowanego.
-
Naprawdę? To dobrze, kochany. Teraz chodźmy do tego studia, możemy?
- Mimi opuściła pokój. Dez poszedł za nią, ale Austin został.
Patrząc na mnie. Oceniając mnie.
-
Myślisz, że możesz spędzać czas ze mną bez psucia zbyt wielu
instrumentów? - powiedział uśmiechając się głupkowato. - Albo
kości. Moich, albo twoich, czy to ważne. - Przechylił głowę w
lewą stronę, przez co wyglądał na jeszcze bardziej zadowolonego z
siebie, niż przed chwilą. - Zła promocja, jeśli mój reporter
zabiłby się przed spotkaniem ze mną.
-
Oh – uśmiechnęłam się szyderczo. - Zdecydowanie nie będę
próbowała się poważnie zranić będąc blisko ciebie.
-
Dzięki. A teraz chodźmy, nie mamy całego dnia – wyszedł z
pokoju, a ja za nim.
Nie
mogłam się zdecydować pomiędzy byciem irytującą, bo zachowywał
się jak bachor, czy wdzięczną, bo nie powiedział swojej matce, by
mnie zaskarżyć.
Musieliśmy
wyjść tylnymi drzwiami, bo niektórzy fani zbierali się przed
wejściowymi.
-
Normalnie Austin stara się spotykać tylu fanów, ile to możliwe,
ale jesteśmy spóźnieni – Mimi wyjaśniła, gdy znaleźliśmy się
w samochodzie.
Skinęłam
głową i zdecydowałam, że jeśli mam przetrwać ten tydzień,
muszę wytłumaczyć jej jak chcę, by to działało.
-
Niech pani posłucha – zaczęłam, ale mi przerwała.
-
Mimi, kochanie.
-
Mimi. Posłuchaj, jestem reporterką, okej? Ale nie jestem tu po to,
by znaleźć coś brudnego na temat Austina, okej?
Zignorowałam
chichot Austina obok mnie.
-
Więc zachowuj się normalnie, jak zawsze. Bądź zrelaksowana i
naturalna. Nie musisz tłumaczyć każdego kroku Austina, a już na
pewno nie musisz nic usprawiedliwiać.
Wydawałoby
się, że odetchnęła z ulgą i skinęła z głową.
-
Okej, to dobrze kochana. To będzie dobry tydzień.
Chichot,
znowu. A potem jego cichy głos.
-
Jeśli nas nie zabije, oczywiście.
~~~
Wygląda na to, że taktyką Austina na ten tydzień, jest ignorowanie mnie. Z czym ja szczerze nie miałam problemu. Dez i ja
porozmawialiśmy trochę, podczas gdy Austin odpowiadał na pytania o
które pytał go DJ.
Dowiedziałam
się, że to był standard, podczas gdy w moich wyobrażeniach nie
był, by upewnić się, że nie ma żadnych żenujących pytań.
Sława miała swoje odpowiedzi, więc nie było tam żadnych dziwnych
przerw podczas wywiadu.
Szybko
i sprawnie, było najważniejszymi słowami. I mogę powiedzieć, że
Austin wcześniej robił to z milion razy.
Dez
i ja oglądaliśmy wywiad razem, kiedy Mimi zniknęła, robiąc Bóg
wie co. Odpowiedzi Austina były krótkie, wystarczająco
interesujące, ale też wystarczająco długie, by fani mogli się w
nie zagłębić. Żartował z DJ'em, śmiał się, szczerze
odpowiadał.
Albo
przynajmniej wyglądało to na szczere odpowiedzi.
Miał
za sobą kilka działań aktorskich, więc może był dobrym aktorem.
Tak,
wykonałam moje badania.
Mówił
o muzyce. O tym, że nie napisał piosenek, ale 'pracował blisko
tekściarzy'.
Wiedziałam,
że był to żargon dla 'Krzyczałem na nich, gdy myślałem, że coś
było niewystarczająco dobre i nie pożyteczne.'
Wywiad
się skończył i byłam gotowa do wyjścia. Nie byłam pewna, gdzie
idziemy teraz, ale powiedziałam Mimi mój grafik i wyśle mnie do
domu, gdy to będzie tyle.
-
Mamo, ile mamy czasu? - Austin zapytał.
-
Cały poranek, kochanie. Próby rozpoczynają się po lunchu.
Więc
zgaduję, że będzie to długi dzień.
-
Mogę wyjść na zewnątrz na minutę? - zapytał.
Skinęła
głową i właściwie odbiegła. Właśnie wtedy, gdy miałam
zabytać, co ma zamiar zrobić, Dez wskazał na okno.
-
Spójrz. On zawsze to robi, gdy może.
Podeszłam
do okna. Upewniłam się, że on tam jest. Otoczony przez dziewczyny.
Było tam może z 30 dziewczyn, a on rozmawiał z nimi, śmiał się,
robił zdjęcia i podpisywał rzeczy.
Wyglądało
jakby dobrze się bawił.
To
znaczy, dobry aktor z niego.
Czekaliśmy
z godzinę. Byłam pod wrażeniem. Austin znalazł czas dla każdego
fana z osobna. Dopiero, gdy każdy z nich zrobił sobie zdjęcie,
wrócił do środka.
Popatrzyłam
na niego, podczas gdy on podszedł do Deza i zrobił z nim dziwną
sztuczkę rękoma. Uśmiechał się i wyglądał na szczęśliwego.
Byłam
przekonana, że jest totalnym bachorem, ale to wyglądało na to, że
dba o swoich fanów. Napisałam o tym w moim notatniku.
Zdecydowałam
się na zrobienie listy jego cech charakteru, co pomoże mi z
artykułem, a to było pierwsze co spodobało mi się na tyle, bo to
wpisać.
Bachor
nie pasuje.
Dba
o swoich fanów.
Zamknęłam
zeszyt i wzrokiem wyszukałam auto. Nie było jeszcze czasu na lunch,
więc byłam ciekawa co będziemy robić dalej.
Nie
spodziewałam się tego, co miało nadejść.
~~~
-
Plac zabaw? Naprawdę? - zapytałam. Słyszałam jak mój głos
brzmiał, ale nie mogłam się powstrzymać.
-
Masz z tym problem? Jesteś przeciwna zabawie, czy coś? - Austin mi
dokuczył. Prychnęłam, ale nie odpowiedziałam.
Nie
zasłużył na to.
Mimi
chrząknęła.
-
Czasami są trochę dziecinni. - Usiadłam obok niej na ławce,
podczas gdy Austin i Dez huśtali się.
Dziecinny,
napisałam w zeszycie.
-
To nie jest koniecznie złe – powiedziałam. - Myślę, że każdy
powinien zatrzymać w sobie część dziecka – wzruszyłam
ramionami. - Wiele ludzi dorasta zbyt szybko.
Mimi
uśmiechnęła się do mnie.
-
Wyglądasz na mądrą dziewczynę, Ally. Mam nadzieję, że
przeszlifujesz trochę Austina. - Skrzywiłam się.
-
Ta, nie liczyłabym na to. - Trwałyśmy w ciszy przez chwilę.
-
Wiesz, chciałabym, żeby było więcej ludzi takich jak ty, w życiu
Austina. To znaczy, mądrych dziewczyn w jego wieku. Nie ma właściwie
nikogo poza Dezem. Dziewczyny z którymi się zadaje, są takie
płytkie.
-
Są z nim tylko dla sławy i pieniędzy, huh? - powiedziałam.
Wyglądała jakby przez chwilę myślała o tym.
-
Niekoniecznie. Myślę, że go lubią. Ale nie tak... wiesz.
Mają w głowach zarys tego czym jest Austin Moon. Albo kim jest. I
zazwyczaj nie spełnia ich warunków. To nigdy nie jest fair. Nikt
nie jest perfekcyjny.
-
Tak, to jest to, czego każdy oczekuje od sławnych osób –
dokończyłam za nią. Skinęła.
Myślałam
o tym przez chwilę. Myślę, że miała rację. Ale Austin nie był
po prostu nie perfekcyjny, on był kretynem.
Albo
po prostu przy mnie się tak zachowywał. Może to dlatego, że nie
zaczęliśmy dobrze.
Ale
przeprosiłam go za to, a to była prawie moja wina. To była wina
grawitacji, naprawdę.
Więc
nie powinien mieć do mnie o to żalu.
Po
spędzeniu trochę wolnego czasu, nadszedł czas na lunch. Który był
dobry, bo byłam naprawdę głodna.
I
było mi zimno. Spędzenie dwóch godzin na placu zabaw mogło być
naprawdę fajne.
Ale
nie w grudniu. Nawet nie w Miami.
~~~
Poszliśmy
do jadalni. Była to mała, nie popularna jadalnia. Kelnerką była
starsza kobieta, która wyglądała jednocześnie na kelnerkę,
kucharkę, barmankę i szefową.
-
Kocham to miejsce – Dez powiedział do mnie. - To takie z lat
80-tych. Zawsze staramy się jeść tutaj, gdy jesteśmy w Miami.
Prawda Austin? - Nie odpowiedział, ale Dez nie wyglądał jakby się
tym przyjął.
-
Cóż, mieszkasz w Miami, więc to nie musi być trudne, prawda? -
zapytałam.
Polubiłam
Deza. I świadomość, że będę miała kogoś z kim będę mogła
przed ten tydzień porozmawiać, bo wiedziałam, że nie miałam co
liczyć na rozmowę z Austinem.
-
Mieszkamy w innej części Miami. To dlatego mieszkamy w hotelu. Zbyt
dużo dojazdów. Myślę, że moglibyśmy jeść tutaj podczas
podróży. Ale Austin jest zbyt zajęty na jedzenie, a ja sam chodzić
nie będę. - Pomyślałam, że może nie mieć innych przyjaciół,
ale zdecydowałam, że nie będę go o to pytać.
Przyjaciele
to dość delikatny temat.
Dla
mnie też.
-
Wiesz co – Mimi zaczęła podniecona. - Powinnać zadać Austinowi
kilka pytań do twojego artykułu.
Prawie
wyplułam wodę.
-
Co, teraz?
-
Nie, w przyszłym roku – powiedział Austin. Znowu zaczął się
głupkowato uśmiechać, więc rzuciłam w jego stronę groźne
spojrzenie.
-
Nie sądzę, że mam o co pytać – powiedziałam cicho.
-
Czy to nie o to chodzi w byciu reporterem? - zapytał Dez.
-
Cóż, tak, ale ja.. - miałam zamiar powiedzieć mu, że właściwie
nie jestem reporterką, ale zdecydowałam, że jednak tego nie
zrobię. Austin za to mógłby mnie zwolnić, a nie chciałabym
zawieść Trish, zwłaszcza, że zaszło to już tak daleko.
-
Mam coś na swój własny styl. Wolę obserwować ludzi i tworzyć
sobie wszystko w myślach, niż kazać mówić im wszystko o sobie,
wiecie. Inaczej nie spędzałabym z wami całego tygodnia, usiadłabym
tu tylko na godzinę i spisała wszystko co ma do powiedzenia.
-
To mogłoby zadziałać – Austin mruknął pod nosem. Mogłam
powiedzieć po spojrzeniu Mimi, że nie usłyszała co powiedział,
ale miała przeczucie, że nie było to miłe.
Jeśli
ma zamiar tak kontynuować, zauważy, że coś jest nie tak.
Więc
walnęłam go pod stołem.
Jęknął
patrząc na mnie w szoku.
Nie
mogłam temu zaradzić. Musiał przestać być dla mnie takim chamem.
Nie
dlatego, że chciałam żeby mnie polubił. Ale dlatego, że
polubiłam Mimi i nie chciałam jej skrzywdzić pisząc zły artykuł
o Austinie. Nie lubię krzywdzić ludzi.
Ale
jeśli Austin nadal ma zamiar być głupkiem, nie mam wyboru. Bo
nienawidzę też kłamać.
Wdałam
się w małą rozmowę między Dezem i Mimi podczas posiłku. Austin
po prostu siedział, nic nie mówiąc i bawiąc się jedzeniem.
Nie
przejmowałam się. Później chciałam mu wytłumaczyć, dlaczego go uderzyłam.
~~~
Nie
dostałam szansy aż dostaliśmy się do miejsca prób Austina. Gdy
Mimi zostawiła mnie, by załatwić kilka menadżerskich spraw,
zdecydowałam wziąć szansę i poszukać Austina.
Nie
było trudno go znaleźć. Był na scenie, siedział na podłodze i
grał na gitarze.
Stałam
przez małą chwilę i po prostu go obserwowałam. Co jakiś czas
przestawał grać i bawił się dźwiękami strun lub przyciskami na
panelu dźwięku przed nim.
Dobrze
grał na gitarze. Musiałam mu to przyznać.
Kiedy
podniósł się gotowy do wyjścia, wyszłam z ukrycia.
-
Austin... musimy porozmawiać – spojrzał w górę, patrząc
rozbawiony.
-
Przepraszam, ale czy możesz nie podchodzić zbyt blisko? To moja
ulubiona gitara.
Westchnęłam
z frustracji.
-
Przepraszam za złamanie twojej gitary, okej! Ale niestety nie mogę
zmienić tego co się stało.
-
Nie, ale możemy się upewnić, że nie stanie się to ponownie –
powiedział z głupim uśmiechem.
Więc
trzymałam się z daleka.
-
Chciałam tylko porozmawiać o tym, czemu cię uderzyłam.
Zmarszczył
brwi.
-
Właśnie, co to do cholery było? To bolało. Masz niezłego kopa. -
Uznałam to jako komplement. - Jak na dziewczynę.
Oczywiście,
że to nie był komplement.
Czego
ja oczekiwałam?
-
Dobrze, zbuduj most i skocz z niego. Więc, wiem, że mnie nie
lubisz. Jasno to widać. Ale ja...
-
Hej! - przerwał mi. - Nie patrz tak na mnie. To nie tak, że ja cię
nie lubię. To znaczy, nie lubię, ale mam powody!
Moje
oczy rozszerzyły się. On był zdenerwowany!
-
Naprawdę? Jak co? Nie bycie sławna jak ty?
Parsknąć,
wyraźnie go to zabolało.
-
Chciałbym, dziękuję ci bardzo, nigdy nie nie lubiłem kogoś z
powodu tego, że nie jest sławny. Wręcz przeciwnie, właściwie.
Nie lubię cię, bo, raz, zepsułaś moją gitarę i zalałaś mnie w
kawiarni. Dwa razy!
-
Nie zrobiłam tego celowo – mruknęłam. W tym momencie nie mogłam
winić go za to, że mnie nie lubi.
Ale
czy on naprawdę nie mógł mi tego wybaczyć?
-
I byłem gotowy ci to wybaczyć. A kiedy spojrzałaś na mnie jakbym
był kimś kto powinien czyścić ci buty, gdy oficjalnie się
spotkaliśmy, uznałem, że to były po prostu nerwy – zeskoczył
ze sceny podchodząc do mnie.
Instynktownie
cofnęłam się do tyłu.
-
Ale gdy powiedziałaś, że przy tobie nie musimy udawać, kiedy moja
mama powiedziała, że jestem miły dla moich fanów? To powiedziało
wszystko, Ally. W swoim umyśle zakodowałaś sobie, że jestem
kretynem. Myślisz, że znasz moje serce.
Gdy
otworzyłam usta by zaprotestować i powiedzieć mu, że nie miałam
tego na myśli, zamknęłam je z powrotem, bo nie wydobyłam z siebie
żadnego dźwięku.
-
Jeśli to jest to co o mnie myślisz, nie mam zamiaru udowadniać ci,
że się mylisz. To byłaby strata czasu, bo ty wolisz myśleć, że
jestem fałszywy. I rozumiem dlaczego mnie walnęłaś. Bo chcesz by
moja mama cię polubiła, a ja, nie lubiący cię, przeszkadzam ci w
planie.
Ponownie
zrobił krok do przodu. A ja cofnęłam się.
-
Teraz będę udawał miłego obok ciebie, bo obydwoje wiemy, że to
tylko tydzień, a potem możemy zapomnieć i już nigdy więcej się
nie zobaczymy. Ale jeśli dowiem się, że próbujesz wykorzystać
moją mamę do czegokolwiek innego niż przyjemnej rozmowy i
matczynej miłości, ja... - ciężko przełknął ślinę, nie
dokończając zdania.
Nie
musiał.
Wyglądał
jakby o czymś myślał przez chwilę, jakby chciał coś powiedzieć,
ale nie był pewien, czy powinien. Po chwili opuścił pokój,
zostawiając go cichym i zimnym.
Wzięłam
do ręki zeszyt.
Ochrania
swoją rodzinę.
~~~
Mimi
powiedziała mi, że nie muszę zostawać na próbie, ponieważ
będzie jeszcze wiele w tym tygodniu, a ja dziękując za jej ofertę,
wróciłam do domu.
Byłam
wyczerpana. Zrobiłam remanent w sklepie. Na szczęście, facet,
którego zatrudniłam by mnie zastąpił, wykonał świetną robotę
i to nie zajęło dużo czasu.
Nie
zjadłam nawet kolacji. Po prostu poszłam do łóżka i wpatrywałam
się w sufit.
Austin
zdecydowanie miał o mnie złe wrażenie. Zrozumiałam, że może ja
też miałam złe wrażenie o nim. Kochał swoich fanów.
Zdecydowanie kochał swoją matkę. I jeśli dobrze pamiętam, jego
zachowanie w stosunku do mnie na początku, gdy się spotkaliśmy,
było bardziej sprawdzaniem mnie.
Gorycz
i chłód przyszedł później.
Może
on naprawdę myślał, że wszystko mam już zakodowane w głowie.
I
jeśli mam być naprawdę szczera, miał rację.
Nie
powinnam była go od razu skreślać. Obiecałam sobie, że jutro
postaram się być dla niego miła.