Przybywam do was z czwartą, OSTATNIĄ częścią tego opowiadania. Myślę, że spodoba się wam.
Z kolejnym opowiadaniem wystartuję prawdopodobnie po nowym roku. Mam już opowiadanie wybrane, tylko, że muszę się wziąć za tłumaczenie. Poza tym, dużo więcej czekać nie musicie ;d
Miłego czytania!
Ps. Ponownie przepraszam za błędy. Następnym razem będę starała się sprawdzać tłumaczenia.
jako, że to koniec opowiadania, ponownie daje link do oryginału [klik]
jako, że to koniec opowiadania, ponownie daje link do oryginału [klik]
~~~~
Oparłam
głowę o oparcie fotela. Siedziałam w samolocie powrotnym do domu.
Na szczęście ktoś zrezygnował, więc mogłam lecieć
wcześniejszym lotem.
Czułam
się pusta. Spędziłam godziny na płakaniu w łóżku, zanim
zdecydowałam, że płacz niczego nie załatwi i powinnam wrócić do
domu.
Nie
pożegnałam się z Dezem i Mimi. Znienawidziliby mnie.
Mimo
wszystko zostawiłam Austinowi jego prezent świąteczny w moim
pokoju. Może go dostanie.
A
może sprzątaczka dostanie świetny prezent na święta.
Nie
przejmowałam się już tym.
Popatrzyłam
się na laptopa, którego trzymałam na kolanach. Właśnie odebrałam
emaila od naprawdę wkurzonego szefa Trish, który napisał, że
artykuł ma być gotowy do południa. Więc musiałam coś napisać.
Poczułam,
że łzy znowu napływają mi do oczu, ale powstrzymałam je. Austin
pewnie przeczyta ten artykuł. Albo chociaż Mimi.
Więc
było to moje „pożegnanie”.
I
lepiej, żebym napisała je dobrze.
*Austin*
-
Musisz wyjść z łóżka, kochanie. - Jęknąłem, ignorując moją
mamę.
Może
jeśli będę to robił, to sobie pójdzie.
-
Wiem, że to boli, dziecko. Ale przed tobą duży koncert i nie
możesz go przegapić, z powodu jednej dziewczyny.
Wiem,
że starała się pomóc.
Ale
Ally nie była tylko 'jedną dziewczyną'. A koncert nie mógł
naprawić wszystkiego co we mnie siedzi.
-
Pomyśl o swoich fanach.
To
były jedyne słowa, które mogły na mnie zadziałać i ona o tym
wiedziała.
I
ja też. Powoli podniosłem się z łóżka. Moja mama posłała mi
współczujące spojrzenie, zanim zniknęła za drzwiami pokoju.
Spojrzałem
na Deza, który siedział na krześle i po prostu się na mnie
wpatrywał.
-
Przestań się na mnie tak patrzyć – mruknąłem. Założyłem
koszulkę, którą znalazłem przy łóżku.
Nie
byłem pewny, czy jest czyta.
Nie
obchodziło mnie to.
-
Nie patrzę na ciebie z byle jakiego powodu, stary. Ale ty naprawdę
wyglądasz okropnie.
-
Dzięki. - Nie powiedziałem nic więcej. Nie zrozumiałby mnie.
Ally
była niepowtarzalna. Albo myślałem, że była. Myślałem, że
mnie rozumie. I myślałem, że ja rozumiem ją.
Była
pierwszą dziewczyną, która tyle dla mnie znaczyła.
I
wszystko okazało się ściemą. Nic nie było prawdziwe.
Westchnąłem.
Byłem totalnym idiotą. Powinienem przestać ufać ludziom.
Przegapiłem
próbę generalną, bo leżałem w łóżku i wgapiałem się w
sufit, albo chowałem głowę w poduszkach, by przestać płakać.
Albo
by przestać widzieć ludzi.
Z
powrotem usiadłem na łóżku. Dez nie zrozumie, ale był ostatnią
osobą, która by mnie wysłuchała.
-
Naprawdę ją polubiłem, Dez.
-
Wiem, bracie – odpowiedział. - Można powiedzieć, że ty ją
kochasz.
-
Kochałem – powiedziałem gorzko. - Czas przeszły.
-
Nie sądzę, że to czas przeszły. Bo jeśliby tak było, nie
płakałbyś przez ostatnie dziesięć godzin.
-
To już nie ma znaczenia – pokręciłem głową energicznie, tym
samym ściskając ręce w pięści. - Nie obchodzę jej.
Spojrzałem
na naszyjnik z gwizdkiem. Mama przyniosła mi go i powiedziała, że
Ally go zostawiła.
Wiedziałem,
że wróci do domu.
Nawet
o nas nie walczyła.
Bo
jej nie obchodziłem. Jej plan się powiódł, więc nic jej tu już
nie trzymało.
Naszyjnik
był ładny. Dobry prezent, właściwie. Spodobałby mi się.
Zakładałbym go każdego dnia.
Ale
to teraz nie ma znaczenia.
Bo
jej nie obchodzę.
-
Obchodzisz ją. Bardzo – powiedział Dez. Popatrzyłem na niego.
On
nie mówił poważnie.
-
Dez, skłamała mi prosto w twarz!
-
Technicznie rzecz biorąc, wcale nie skłamała. Po prostu pominęła
fakt, że pisze piosenki. I nie mogę jej o to obwiniać.
On
musiał żartować.
-
Że co proszę?
-
Stary, spójrz jak ty zareagowałeś! Wyrzuciłeś ją ze swojego
życia! Nie pozwoliłeś jej się wytłumaczyć. Miała racje myśląc,
że jeśli ci powie, pomyślisz, że cie wykorzystała. Zupełnie jak
myślisz teraz! - wyjaśnił.
Potem
wykonał dziwny ruch rękoma jakby udawał motyla.
-
Jesteś w niej zakochany. A ona w tobie. I jesteś idiotą, że tego
nie widzisz.
Nie
odpowiedziałem. On po prostu niczego nie rozumiał.
-
Zanim zdecydujesz cokolwiek o Ally, myślę, że powinieneś to
przeczytać – Dez usiadł obok mnie, podając mi laptopa.
-
Co to? - zapytałem, nie mając ochoty na czytanie.
-
Jej artykuł o tobie.
Westchnąłem.
Widziałem, że Dez się nie podda dopóki tego nie przeczytam. No i
jednak byłem trochę ciekawy co Ally napisała.
Ale
tego się nie spodziewałem.
„Miałam
honor spędzenia tygodnia z Austinem Moonem. Jedyną rzeczą jaką
miałam zrobić, było napisanie małego artykułu o nim,
zawierającego rzeczy, których najwięksi fani nie wiedzą.
Mogę
powiedzieć wam, że jest trochę zarozumiały, ale to tylko żart.
Gra, by ukryć fakt, że staje się naprawdę niepewny, gdy jego fani
nie popierają czegoś co zrobi, bo wszystko co robi, jest dla nich.
Mogę powiedzieć wam o tym jak mocno kocha, szczerze kocha, swoich
fanów.
Ale
to pewnie wiecie.
Mogę
też powiedzieć wam o tym, jakim okropnym kucharzem jest. I, że
jego ulubionymi filmami są te, bardziej dla dziewczyn. I o tym jak
bardzo chce on latać.
Mogliście
tego nie wiedzieć. Ale mogliście też wiedzieć.
Mogę
powiedzieć wam, że jest on niesamowicie utalentowany i, nalegał
bym to napisała, naprawdę przystojny.
Ale
to z pewnością wiecie.
Więc
powiem wam o tym jaką osobą jest Austin. O tych mniejszych
rzeczach.
Jak
to, że ma różne typy jego uśmiechów. Tylko jeden prawdziwy.
Którego nie używa zbyt często.
Jak
to, że woli Titanica od Zalienów, bo boi się tych drugich.
Jak
to, że trudno go obudzić. Gdy uśnie, możesz go już nie obudzić.
Nigdy.
Jak
to, że jest on najmilszą osobą jaką spotkałam. Nie jest tylko
dżentelmenem. To co sprawia, że jest najmilszą osobą, to to, że
dba.
Naprawdę,
naprawdę dba. O ludzi, których kocha. Będzie ich chronił nieważne
ile go to kosztuje. Sama się o tym przekonałam.
Bo
gdy Austin cię kocha, będziesz u niego na pierwszym miejscu.
Przyznaję, nigdy nie lubiłam tej popowej sensacji – Austina
Moona.
Ale
osobę, którą spotkałam? Austina? Poczułam, że go znam. A on
mnie. Że naprawdę mnie zna.
Że
zna moje serce do serca, że tak powiem.
Jeśli
chcesz kogoś wielbić, jeśli chcesz kogoś kochać, Austin Moon
jest dobrym wyborem. Więc jeśli jesteś fanem Austina, gratulacje,
podjąłeś dobrą decyzję.
A
jeśli go nie lubisz, daj mu szansę.
Bo
ja to zrobiłam, i mocno, bezpowrotnie i łatwo się w nim
zakochałam. Nie w sławnym Austinie Moonie, ale w Austinie, w
chłopaku, którego oczy powiedzą ci wszystko.”
-
Dez? - zapytałem cicho, próbując ukryć załamanie głosu.
Próbując ukryć napływające łzy.
-
Tak?
-
Spieprzyłem sprawę, prawda?
-
Tak.
Skuliłem
się. Nabałaganiłem, nawet jeśli Dez widział to już dawno.
-
Muszę to naprawić.
-
Tak. Musisz. I wiem nawet jak.
Zazwyczaj
nie powinno się brać na poważnie wszystkiego, co Dez mówi. Bo
większość do niczego się nie przydaje, a inna część nie ma
żadnego sensu.
Ale
teraz, znalazł rozwiązanie. A, że ja nie mogłem wymyślić nic
lepszego, po prostu musiałem mu zaufać.
Miał
rację co do Ally, przez cały ten czas.
Nie
tak jak ja.
~~~
-
Jesteś pewna, że wszystko jest w porządku, Ally? - zapytała
zmartwiona Trish.
Musi
być naprawdę źle, gdy Trish się o ciebie martwi.
-
Tak, wszystko ok – powiedziałam cicho, wkładając kurczaka do
piekarnika.
Nic
nie było ok.
Spędziłam
pierwsze godziny po powrocie, płacząc w łóżku. Zadzwoniłam do
Trish i wyjaśniłam jej wszystko.
Trochę
miałam nadzieję, że przyjedzie do mnie i spędzimy razem święta,
dąsając się, jedząc fast-foody i oglądając smutne filmy
romantyczne, ale wiedziałam, że tak Trish nie działa.
Więc
nawet nie godzinę później, Trish zapukała do mych drzwi, gotowa
na pójdzie na imprezę świąteczną u taty, a ja nie miałam wyboru
i musiałam iść.
Powiedziałam
tacie, że wróciłam później, bo skończyłam pracę z Austinem.
Co
właściwie było prawdą.
Na
imprezie było wiele ludzi, więc nikt właściwie nie zwracał na
mnie uwagi. Co było dobre, bo nie miałam ochoty na pogawędki.
Nie
byłam w tym nawet dobra. Nigdy nie wiedziałam co powiedzieć. A
teraz, było tak wiele do powiedzenia. Tyle historii.
Ale
nie byłam gotowa na rozmowy o osobie, która brała w nich udział.
Trish
także gdzieś uciekła, spoglądając na mnie od czasu do czasu.
Pytała mnie czy wszystko ok, a ja odpowiadałam jej tak. Rozumiała
to, że potrzebuję pobyć sama.
-
Tak.
Rzuciła
mi sceptyczne spojrzenie, mówiąc, że nikogo nie oszukam, ale nie
naciskała.
Przez
wszystkie rozmowy, słyszałam telewizję. I właśnie to było
źródłem mojego zdenerwowania.
Najwyraźniej
mój tata oglądał 'The Night Before Christmas' co roku. I nie miał
zamiaru przegapić tego w tym.
Wiedziałam,
że mogłam wyłączyć telewizor, ale wiedziałam też, że ludzie
zaczęliby mnie pytać dlaczego to zrobiłam, a ja nie chciałam
odpowiadać.
I
jeśli mam być ze sobą szczera, naprawdę szczera, wiedziałam, że
chciałam zobaczyć Austina.
Nie
wiem, czy jest to rodzaj tortur, ale czuję, że gdy coś stracić,
zawsze chcesz więcej. Jak, gdy zrozumiesz, że dawno nie nosiłeś
niebieskiej koszulki, nagle każde ubranie wygląda jakby
potrzebowało niebieskiej koszulki.
Nagle
poczułam, że potrzebuje Austina.
Nie,
to nie była prawda, ja go potrzebowałam od kilku dni. A teraz
potrzebowałam go bardziej niż zwykle.
A
jeśli obraz w telewizji był wszystkim, co mogłam dostać, musiało
mi to wystarczyć.
Nie
widzenie go, prawdopodobnie uzdrowi moje serce szybciej.
Ale
nie byłam zainteresowana naprawianiem mojego złamanego serca.
Byłam zainteresowana wytrzymaniem tego tygodnia, tak długo, ile
było to możliwe.
Usiadłam
na kanapie, zostawiając z tyłu Trish. 'The Night Before Christmas'
trwało przez sporo czasu, co oznaczało, że Austin niedługo się
pojawi.
Położyłam
się w rogu kanapy, ściskając jedną z poduszek, bo musiałam coś
ze sobą zrobić, i czekałam.
Ludzie
oferowali mi picie, jedzenie. Odmawiałam.
Ludzie
próbowali ze mną rozmawiać. Nie odzywałam się.
Kiedy
pytali mojego ojca, co się ze mną dzieje, odpowiadał, że jestem
zmęczona. Trudny tydzień. Potem mówił im o tym, że spędzałam
czas z 'popularnym piosenkarzem, który jest w telewizji'.
Po
chwili, Trish usiadła obok mnie, odpychając ludzi ode mnie, swoim
spojrzeniem.
-
Pojawi się, prawda? - zapytała. Za 30 minut całe show się
skończy. A Austin jeszcze nie wystąpił.
-
Tak myślę – odpowiedziałam. - Nie wiem, dlaczego miałby nie.
Trish
uniosła brwi.
-
Ja wiem – mruknęła pod nosem. Postanowiłam ją zignorować, bo
to był najlepszy sposób by sobie dziś z nią poradzić.
Chciałam
odzywać się najmniej, jak to jest możliwe.
Spojrzałam
na mojego tatę. Rozmawiał z sąsiadami. Wyglądał na szczęśliwego.
Stracił
żonę, którą bardzo kochał. Jak mógł być tak szczęśliwy?
Może
to co powiedzieli, było prawdą. Może czas leczy rany.
Z
drugiej strony, była historia z pękniętym lustrem, które można
skleić, ale nigdy nie będzie już takie samo.
Teraz,
ta historia brzmiała bardziej realistycznie.
-
Proszę powitajcie naszego finałowego wykonawcę, Austina Moona!
Poczułam
szybkie bicie serca, gdy spojrzałam na telewizor.
W
pomieszczeniu była totalna cisza. Teraz każdy wiedział, że
spędziłam tydzień z Austinem i myślę, że oni wszyscy
instynktownie domyślili się, że ten moment potrzebuje ciszy.
Austin
wszedł na scenę i usiadł za pianinem. Zmarszczyłam brwi. To nie
to ćwiczył na próbach.
Wyglądał
przystojnie, jak zawsze. Ale zobaczyłam zmianę w jego oczach.
Nie
wyglądał już na smutnego i zagubionego.
Wyglądał
prawie... okej.
I
z jakiegoś powodu, zraniło mnie to bardziej niż powinno.
Jego
głos wyrwał mnie z zamyśleń.
Zamknęłam
moje oczy na sekundę. Tylko po to, by wyobrazić sobie, że siedzi
obok mnie.
Nie
zadziałało. Telewizja zmieniła dźwięk jego głosu. Brzmiał
mniej szczerze, mniej czysto.
Jakby
mówił tylko do mnie.
-
Musiałem zmienić piosenkę, którą miałem zaśpiewać na
początku.
Spojrzałam
na niego ponownie. Mówił do publiczności.
-
Więc nie mam piosenki świątecznej. Ale w pewnym sensie, to nadal
piosenka Bożonarodzeniowa. Bo święta, panie i panowie, są o
kochaniu kogoś bliskiego, prawda?
Tłum
zaczął go dopingować.
A
ja skuliłam się w sobie.
-
I ja też kogoś kocham. Ale wszystko jakby zawaliłem. Wiecie jacy
są chłopcy, nie?
Kolejny
doping. Usłyszałam chichot Trish obok mnie, ale nie zwróciłam na
nią uwagi. Cała skupiona byłam na Austinie. Był on wszystkim co
teraz widziałam.
Dziwnie,
jak nagle te wszystkie stereotypy zaczęły mieć dla mnie sens.
-
Więc muszę ją przeprosić. I muszę jej powiedzieć, że ją
kocham. Ale jej tu nie ma, więc nie mogę tego zrobić.
Patrzył
prosto do kamery, więc czułam, jakby mówił do mnie. Jego oczy,
jak zawsze, mówiły historię.
Ale
do kogo on mówił?
-
Nigdy nie byłem dobry w wyznawaniu uczuć. Starałem się napisać
dla niej piosenkę, ale nie wiem, czy ona to zobaczy. Więc, jeśli
widzisz moją dziewczynę, możesz jej powiedzieć, że ją kocham?
I
zaczął śpiewać.
"I
know how it feels, to wake up without her.
Lying
here all alone, just thinking about her.
I
can't believe her hold on me,
It's
something indescribable.
I
think she knows, but won't you please;
If
you see my girl,
Just
tell her I miss her smile.
Tell
her I'm counting the minutes,
Gonna
see her in a little while.
I
know when she holds on to me,
She's
the one thing I could never live without.
And
tell her I love her."
-
Wiesz, że mówi o tobie, prawda? - Usłyszałam głos Trish, gdzieś
niedaleko mnie.
Nie
mógł mówić o mnie. On mnie nienawidził.
"Every
time I'm around her,
I
just go to pieces, crashing, tumbling to the ground.
I'm
so glad I found her, I know how it feels.
So
if you see my girl,
Just
tell her I miss her smile.
Tell
her I'm counting the minutes,
Gonna
see her in a little while.
And
tell her I love her."
Próbowałam
zatrzymać łzy, ale nie potrafiłam.
Austin
uśmiechnął się do kamery, a potem wszystko zniknął i pojawiły
się dwa słowa.
Wesołych
Świąt.
Nie
dla mnie.
Czułam
wzrok wszystkich na sobie. Pytali mnie, co do cholery się ze mną
dzieje.
Ja
sama nie wiedziałam.
Więc
powoli wstałam i opuściłam pokój.
Łzy
skapywały po moich policzkach, nie mogłam ich ciągle
powstrzymywać.
Nałożyłam
na siebie płaszcz. Czas na powrót do domu.
-
Kochanie, co się dzieje? - Mój tata „wyrósł” przede mną,
powstrzymując mnie przed pójściem.
-
Nie mogę tego teraz wytłumaczyć, tato – wyszeptałam, starając
się by głos mi nie zadrżał. - Ale obiecuję ci, że wszystko
będzie ze mną dobrze. Po prostu daj mi trochę czasu.
W
jego oczach widziałam, że w tym momencie, wiedział o czym mówiłam.
Skinął głową i odwrócił się, dając mi czas o który go
prosiłam.
Bo
gdy mama odeszła, on potrzebował tego samego.
Wyszłam
na zewnątrz, zimno uderzyło mnie jak góra lodowa. Zadrżałam, ale
świeże powietrze pomogło mi ze ściśniętym gardłem.
Wzięłam
głęboki wdech, zamykając oczy. Wstałam w ogrodzie, na chodniku,
czując zimno, czując spokój.
Czując
samotność.
Ale
było okej. Bo lubiłam być sama.
Chociaż
on uświadomił mi, że mimo tego, że lubiłam być sama, nie
chciałam tak skończyć.
Ale
teraz, samotność była ok. Samotność była dobra.
Bo
jego tu nie było. A był jedyną osobą, którą chciałam mieć
przy mnie.
-
Ally.
Mocniej
ścisnęłam moje oczy. Nawet wyobrażałam sobie teraz jego głos.
Naprawdę powinnam wziąć się w garść, albo to przegram.
-
Ally.
Miękki
dotyk, moja ręka trzymająca inną... I w tym momencie przestałam
jak się oddycha.
Poczułam
jakby prąd przechodził mi przez ramię. To nie był sen. To był
znany dotyk. Powoli otworzyłam moje oczy.
I
on tu był.
Nie
wiedziałam co zrobić, więc tylko stałam i się na niego
patrzyłam.
Czy
ja śniłam? Może umierałam? Zawsze mówili, że gdy umierasz,
widzisz osoby, o które dbasz najbardziej.
Może
umierałam. Czy pośliznęłam się i uderzyłam w głowę? Może
ktoś mnie postrzelił. To się czasami zdarza, nie? Możesz być
postrzelony i tego nie zauważyć, natychmiast umierając.
-
Ale ty jesteś w Nowym Jorku... - wreszcie wyszeptałam.
Austin
pokręcił głową, jego oczy się uśmiechały.
-
To była taśma. Wiedziałem, że muszę do ciebie przyjechać.
Splótł
nasze ręce. To było takie znajome. Takie miłe.
-
Tak bardzo przepraszam, Ally – powiedział cicho.
I
wtedy zrozumiałam, że to wszystko dzieje się naprawdę. Nie
zostałam postrzelona. On po prostu stał przede mną, a ja dostałam
swoją drugą szansę.
Nie
mogłam pozwolić mu odejść.
Ponownie.
Więc
zaczęłam mówić. Słowa wyszły z moich ust, zanim pomyślałam co
powiedzieć. Wyszły, bo musiały. Wyszły, bo walczyły o coś.
O
kogoś.
-
O mój Boże, Austin, tak bardzo przepraszam! Spieprzyłam wszystko.
Wiem, że powinnam była ci powiedzieć, ale bałam się, że możesz
mnie nie zrozumieć! Nigdy nie chciałam cię wykorzystać do
niczego. To znaczy chciałam, ale to było jeszcze wtedy, gdy cię
nie lubiłam, a potem cię polubiłam, nigdy nie chciałam...
Przestałam
mówić. Podszedł blisko mnie z małym uśmiechem.
-
Czy ktoś, kiedyś ci mówił, że zbyt dużo gadasz?
Jego
nos prawie stykał się z moim, jeśli tylko przysunęłabym się
bliżej...
Nie
musiałam, bo on to zrobił.
Złączył
nasze usta, a ja nie mogłam zrobić nic, jak oddać pocałunek.
Owinęłam ramiona wokół jego szyi i przysunęłam się tak blisko
niego, jak tylko mogłam.
Nie
mogłam mu pozwolić odejść.
Nie
znowu.
Gdy
odsunęłam się, by zaczerpnąć powietrza, ręce nadal miałam na
jego szyi. Nos stykał się z jego. Uśmiechnęłam się.
Jego
ręka dotknęła mojej i poczułam coś nieznajomego w mojej ręce.
To była kartka papieru.
Natychmiast
ją rozpoznałam. To była piosenka, którą napisałam dla Austina.
I
just wanna tell you I love you, but it's the hardest thing to say.
Because
ever since I met you, I haven't been really good with words.
-
Już nie musisz szukać sposobu by mi to powiedzieć, Ally. Wiem to –
powiedział cicho. - I też cię kocham.
Nie
wiem dlaczego, ale zachichotałam.
-
Coś jak cud świąteczny, co nie?
Znany
mi zawadiacki uśmiech, wtargnął na jego twarz, ale tym razem, nie
irytował mnie on.
To
było dokładnie to, czego potrzebowałam.
-
Myślałem, że nie wierzysz w cuda świąteczne? - mruknął.
Przed
tym jak ponownie mnie pocałował, wyszeptałam:
-
A jednak tu jesteś.
~~~
*Austin*
Słońce
przebijało się przez zasłony. Jęknąłem przekręcając się na
drugą stronę, a łóżko zaskrzypiało.
Słońce
w święta. Oczywiście. Tylko w Miami.
Promienie
słońca świeciły prosto na twarz Ally, ukazując całe jej piękno.
Jej oczy były zamknięte, a włosy były rozwalone na poduszkach.
Uśmiechnąłem
się, kładąc moją rękę wokół jej ramion, tak bym mógł
kreślić małe kółka na jej skórze.
Powiedziała
mi raz, że lubi być w ten sposób budzona.
Zbliżyłem
moją twarz trochę bliżej jej. Wyglądała tak ślicznie i
spokojnie, gdy spała.
Ale
był czas na pobudkę.
Ponieważ
były święta, a ja byłem głodny.
-
Ally – szepnąłem. Zamrugała oczyma. Budził ją nawet
najmniejszy szmer. W przeciwieństwie do mnie.
-
Psst, Als, wstawaj – przyłożyłem nos do jej policzka, następnie
całując ją lekko.
Zachichotała.
Oh,
jak ja kocham ten dźwięk.
-
Jesteś jak szczeniaczek – mruknęła, jej głos nadal był
zaspany. - Liżą cię, gdy chcą zwrócić na siebie uwagę.
By
zademonstrować, polizałem jej policzek. Pisnęła, odwracając się
plecami do mnie.
-
Al-ly – jęknąłem, przeciągając 'l'. - Jestem głodny.
-
Tobie też Wesołych Świąt – powiedziała cicho, odwracając się
do mnie z powrotem. Przysunąłem ją bliżej mnie i pocałowałem
lekko, ale namiętnie.
Iskry
nadal latały, zupełnie jak tej nocy, przed domem jej ojca.
W
święta, zeszłego roku.
Święta
były szczególnym czasem, ale od zeszłego roku, są wyjątkowe.
To
nie były tylko święta, to było świętowanie dnia, kiedy zdobyłem
dziewczynę, która zmieniła moje życie.
Chciałem
się upewnić, czy wie, że nadal o tym pamiętam. Pamiętam
wszystko, naprawdę. Przysunąłem moje usta do jej ucha.
„Czuję,
że ten rok
Będzie
dla mnie i dla ciebie
Więc
Wesołych Świąt
Bo
ja kocham ciebie”
Zaśpiewałem
cichutko, tak, że nawet Ally ledwo mogła mnie usłyszeć. Ale ja
wiedziałem, że usłyszała. Widziałem to po jej uśmiechu, albo
rumieńcu, co zawsze działo się, gdy byliśmy razem, a ja coś
powiedziałem, albo zrobiłem.
Kochałem
to, że sprawiałem, że się rumieniła.
-
To jest beznadziejne – zwróciła się do mnie. - Ale kochane.
-
Wesołych Świąt. Naleśniki? - zrobiłem maślane oczka. Nigdy nie
potrafiła im odmówić.
Skinęła
głową.
-
Minutka. Austin, chcę ci coś pokazać – jej głos stał się
poważny, tak, że natychmiast się podniosłem.
-
Czy coś się stało? - zaniepokoiłem się.
-
Co? Nie. Po prostu... zeszłej nocy miałam sen. - Odwróciła się
chowając głowę w poduszkę.
Ledwo
jej rumieniec zniknął, pojawił się od nowa. Uśmiechnąłem się
zawadiacko. Jak powiedziałem. Słodko.
-
O czym?
-
O tobie. I o mnie. I... uhm, zaśpiewam dla ciebie piosenkę.
Umieściłem
moją rękę na jej plecach, kontynuując kreślenie kółek.
-
Wiesz, że nie musisz dla mnie śpiewać. Boisz się tego, rozumiem,
Ally.
Nadal
oczywiście pisze piosenki. Bardziej dla mnie, ale wiem, że czasami
pisze coś dla siebie.
Po
prostu nigdy ich nie śpiewała, gdy wiedziała, że jestem w domu.
Albo w pobliżu domu, nieważne.
-
Ale chcę. - Jej głos był ledwo słyszalny i przez sekundę,
myślałem, że się przesłyszałem.
-
Chcesz... zaśpiewać dla mnie?
Skinęła
głową.
-
Napisałam piosenkę wczoraj, bo była nasza rocznica. Chciałam ją
zaśpiewać w prezencie, ale ktoś mnie... rozproszył.
Nie
mogłem się nie uśmiechnąć, na wspomnienie wczorajszej nocy.
Ona
też się uśmiechnęła.
-
Ale chcę zrobić to teraz. Bo jeśli nie zrobię tego teraz, nie
zrobię tego nigdy, a myślę, że naprawdę musisz to usłyszeć.
Wyskoczyła
z łóżka, założyła jeden z moich T-shirtów, który zeszłej
nocy zostawiłem na ziemi, i podeszła do pianina, który stał w jej
sypialni.
Oglądałem
ją przez chwilę. Po prostu usiadła, wyglądając całkowicie
przepięknie w mojej koszulce.
Nie
mogłem temu zaradzić, czułem się najszczęśliwszym chłopakiem
na ziemi.
Nie
zasłużyłem na kogoś takiego jak Ally. A jednak tu była.
I
pomyśleć, że mogłem to zrujnować. Mogłem nie mieć żadnych
wspomnień z poprzedniego roku.
Moja
kariera miała się nieźle, co było w większości zasługą Trish,
która była moją nową menadżerką, by mama mogła przez chwilę
odpocząć.
Bez
Ally, Trish by nią nie była.
Zdałem
sobie sprawę, że wszystkie niesamowite rzeczy, nie stałyby się,
gdyby nie Ally.
Była
przy mnie w tych złych momentach i tych dobrych.
Wszystko
było jej zasługą. Wszystko co się stało, nie stałoby się bez
niej. Słońce by nie świeciło, a niebo nie byłoby niebieskie,
gdybym z nią nie był.
Przebudziłem
się z myśli, gdy usłyszałem dźwięk klawiszy. Wbiłem się w
jakieś ubrania, bokserki i koszulkę, i usiadłem obok niej na
ławeczce.
Jej
palce dotykały klawiszy. Nie naciskała ich, nie wydobywał się
żaden dźwięk.
Poczułem,
że chcę powiedzieć jej, że nie musi dla mnie śpiewać, co ja
robiłem dla niej cały czas.
Ale
z drugiej strony, naprawdę chciałem usłyszeć co napisała. I
naprawdę chciałem usłyszeć jak śpiewa.
-
Kocham cię, Als – mruknąłem siadając bliżej niej. Uśmiechnęła
się. Odwróciła się do mnie, popatrzyła, zupełnie zapominając o
oddechu.
To
też nadal się działo.
-
Ja ciebie też kocham – powiedziała cicho. Położyłem dłoń na
jej talii, a ona zaczęła grać.
A
potem śpiewać. A to był najpiękniejszy dźwięk, jaki
kiedykolwiek usłyszałem. Gdy słuchałem, mój uśmiech stawał się
coraz większy. Zrozumiałem, że ja naprawdę byłem
najszczęśliwszym facetem na świecie.
I,
że miała rację: musiałem to usłyszeć.
Dziewczyna,
którą pokochałem, najbardziej niesamowita dziewczyna na świecie,
siedziała obok mnie, śpiewając jak mocno mnie kocha.
"When
your soul finds the soul it was waiting for,
When
someone walks into your heart, like an open door,
When
your hand finds the hand it was meant to hold,
Don't
let go."
Wzmocniłem
uścisk na jej talii. Mogłem powiedzieć, że wiedziała co śpiewa,
a to wszystko było dla mnie.
Jej
słowa były wyraźniejsze. Słyszałem je, głośne i czyste. Nie
przejmowała się tym. Nie pozwolę jej na to.
Nigdy.
"Someone
comes into your world,
suddenly
your world, has changed forever.
There's
no one else's eyes,
That
could see into me.
No
one else's arms can lift me up so high.
Your
love lifts me out of time,
And
you know my heart by heart.
When
you're with the one you were meant to find,
everything
falls into place, all the stars align.
So
now we've found our way to find each other.
So
now I've found my way, to you.
No
there's no one else's eyes,
That
could see into me.
No
there's no one else's eyes,
That
could see into me.
No
one else's arms can lift me up so high.
Your
love lifts me out of time,
And
you know my heart by heart.
Yes,
you know my heart by heart."
Pianino
przestało grać. Ally ścisnęła swoje ręce i zarumieniła się
mocno. Wiem, że czekała aż coś powiem.
Aż
powiem co myślę.
Ale
nie mogłem wydusić ani słowa. Patrzyłem na nią i czułem, że
tracę zdolność mówienia.
Czy
kiedykolwiek patrzyliście się na kogoś, albo coś i czuliście, że
miłość do tego czegoś cię pożera, w totalnie nieprzerażający
sposób? Czasami tak się czułem, nawet, gdy tylko o niej
pomyślałem.
Czujesz,
że chcesz płakać, krzyczeć, śmiać się, albo tylko przytulać
tę osobę do końca świata. Zamiast tego po prostu głupkowato się
uśmiechasz, zdając sobie sprawę jak szczęśliwy jesteś i
obiecujesz sobie, że zawsze będziesz o nią dbał.
Nie
mogłem jej tego powiedzieć. To było głupie. Ale w jakiś sposób
wiedziałem, że ona zdaje sobie z tego sprawę.
Że
to czuła.
Tak
jak ja czułem jej miłość. Tylko ta piosenka, którą właśnie
zaśpiewała, stała się czystsza, gdy pomyślałem, że dba ona o
mnie tak mocno, jak ja dbam o nią, nawet jeśli nigdy nie zrozumiem,
jak to możliwe.
Bo
ona była perfekcyjna, a ja nie.
Bo
nawet jeśli ta piosenka mówi ile dla niej znaczę, zawsze to
wiedziałem.
Widziałem
jej spojrzenia wysyłane w moją stronę, gdy grałem na gitarze,
albo pianinie. A ona wtedy po prostu siadała obok, patrzyła się i
zagubiona w myślach, uśmiechała się.
Widziałem
jak śmiała się, gdy mówiłem jej coś, z czego nikt inny się nie
śmiał, a ją rozśmieszało to za każdym razem.
Widziałem
jak wtulała się w moje ramiona w nocy, gdy myślała, że śpię.
-
Jesteś przerażająco cichy – powiedziała cicho, wracając mnie
na ziemię.
Zamiast
odpowiedzieć, schowałem moją głowę w jej szyi, trzymając całe
moje życie w ramionach,
Bo
czasami moje myśli były tak poplątane, że nie mogłem ich
zrozumieć i czułem, że tracę zmysły.
Ally
mówiła, że był to minus mojej twórczej duszy.
Trzymanie
jej, wciąganie jej zapachu, jako jedyne miało dla mnie sens.
Gdy
byłem młodszy, tylko muzyka miała dla mnie sens. A potem spotkałem
Ally i słowa zaczęły znaczyć o wiele więcej, gdy się do mnie
uśmiechała.
-
Proszę, powiedz mi co jest nie tak – Ally wyszeptała do mojego
ucha. Głaskała moje włosy, jakbym był płaczącym do ramienia
swojej matki, dzieckiem. - Czy to chodzi o moją piosenkę?
Jej
głos drżał i czułam, że w środku wariowała.
-
Nie, Als, twoja piosenka była niesamowita. Ty brzmiałaś
niesamowicie. Wszystko było niesamowite – powiedziałem.
Usłyszałem jak westchnęła z ulgą.
-
Więc co jest nie tak?
-
Czy coś musi być nie tak? - odpowiedziałem, nadal ją ściskając.
-
Zawsze jesteś cicho, gdy jesteś smutny.
Znała
mnie lepiej, niż ja sam. Miała rację: znała moje serce przez
serce.
A
ja wiedziałem, że to działało w dwie strony. Wszystko co robiła
dla mnie, ja chciałem robić dla niej. I to była jedyna rzecz,
którą chciałem robić w życiu.
Puściłem
ją, całując ją lekko w policzek. Spojrzała na mnie lekko
zagubiona i przestraszona. Uśmiechnąłem się do niej, co ona
odwzajemniła, nie będąc pewna, dlaczego się uśmiecham.
Złapałem
ją za ręce. To był czas by rozpocząć święta. I muszę sprawić,
by był to najpiękniejszy dzień ever.
Dla
niej. Dla nas.
-
Jestem też cicho, gdy jestem naprawdę, naprawdę szczęśliwy. I
wiesz, że ta cisza będzie zawsze tylko dla ciebie.
Pocałowałem
ją. Poczułem jak uśmiecha się podczas pocałunku, zresztą jak
zawsze. Odsunąłem się, patrząc na jej uśmiech. Szturchnąłem
ją, a ona pisnęła.
-
Więc teraz naleśniki?