Heart By Heart: Część druga

Jak mówiłam, dodaję dziś kolejną część tłumaczenia ^^ Jest dłuższa niż poprzednia. Po raz kolejny przepraszam za jakieś błędy, nieskładne zdania, czy coś, ale wiecie jak to jest z tłumaczeniami. 
Miłego czytania!

(...)
Co nie było tak trudne, jak myślałam, ponieważ gdy następnego ranka weszłam do jego hotelowego pokoju razem z Mimi, uśmiechnął się do mnie.
Uśmiechnął. Nie głupkowato.
- Dzień dobry, Ally!
- Dzień dobry – mruknęłam.
Dez spojrzał na nas.
- Wasza dwójka rozmawia ze sobą? Wow, to coś nowego.
- Po prostu nie miałam wczoraj humoru – oznajmiłam. Mimi zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała.
- To cud świąteczny! - Austin wykrzyknął.
- Nie ma jeszcze świąt – powiedziałam. - I nie wierzę w cuda.
Widocznie niepotrzebnie to powiedziałam.
Dez dyszał z przerażenia trzymając się za stół, by utrzymać się w pozycji stojącej. Austin po prostu wpatrywał się we mnie.
- Chwila, co?
- Nie wierzę w cuda? - powtórzyłam. To zabrzmiało bardziej jak pytanie.
- Jak możesz nie wierzyć w cuda? - Dez wykrzyknął. - Co jeszcze, może nie wierzysz w obcych?
Popatrzyłam na Austina, by sprawdzić czy Dez mówi serio. Wzruszył ramionami. Postanowiłam, że zmiana tematu będzie najlepszym rozwiązaniem.
- Więc, co dziś robimy? - zwróciłam się do Mimi. Uśmiechnęła się szczęśliwa.
- Oh, to będzie świetna zabawa! Mamy sesję zdjęciową, co może nie być aż tak fajne, ale po tym idziemy na spotkanie z fanami! Mamy podpisywanie w centrum.
- Świetnie! - Austin minął ją wychodząc z pokoju. Wydawał się autentycznie podekscytowany. Mimi poszła za nim, więc ja też. Dez szedł ostatni i mogę przyrzec, że usłyszałam jak mówi:
- Ona nie wierzy w cuda...

~~~

Sesja nie była zbyt świetna. Austin nie wyglądał na cieszącego się z niej.
Dopisałam coś do mojej listy.
Przystojny.
Bo bądźmy naprawdę, naprawdę szczerzy. Mogłam nie lubić jego osobowości, ale był słodki. Naprawdę słodki. I miał mięśnie, które zauważyłam, gdy fotograf poprosił go o podniesienie koszuli, by „rozdrażnić czytelników”.
Czymś, co najbardziej spodobało mi się w Austinie, były jego oczy.
Nie żebym narzekała na jego tlenione blond włosy, bicepsy, mięśnie czy kości policzkowe, ale jego oczy urzekły mnie najbardziej.
Duże i brązowe, odzwierciedlały go. Stawały się trochę ciemniejsze, gdy był zdenerwowany, i mrugały, gdy był szczęśliwy. O jego oczach powiedzieć można wiele.
Nie żebym zwracała na nie uwagę, oczywiście.
Dlaczego bym miała?
Po sesji poszliśmy na lunch. A potem był czas na podpisywanie.
Byłam przytłoczona ilością osób, które się pojawiły. Minęliśmy kolejkę. Ja próbowałam policzyć osoby, a Austin wciskał swój nos do okna z uśmiechem tak wielkim, że myślałam, że jego twarz zaraz wybuchnie.
Miał ładny uśmiech, gdy naprawdę się uśmiechał, nie głupkowato.
- Możesz usiąść za Austinem by poznać jego kontakt z fanami. To mogłoby być pomocne to twojego wywiadu, prawda? - Mimi zapytała. Skinęłam głową.
Usiadłam tuż za Austinem, kiedy Dez i Mimi popijali kawy obserwując wszystko z daleka.
Wolałabym być z nimi zważając na to, że krzyki były przerażająco głośne, a większość dziewczyn patrzyła na mnie jakby chciała mnie zabić, jeśli tylko miałyby szansę.
- Więc, jesteś gotowa? - Austin zapytał przesuwając swoje krzesło, tak, że siedziałam teraz bardziej obok niego, niż za.
- Nie sądzę, że kiedykolwiek będę – wyznałam. - Nie rozumiem jak udało ci się nie stracić jeszcze słuchu.
- Co? - powiedział. Chciałam powtórzyć, gdy zrozumiałam żart.
- Ha ha. Musisz być tym zabawnym w domu – żartobliwie poklepałam go w ramię a on udał, że go zabolało. Wtedy uśmiechnął się przed wróceniem na miejsce.
Zrozumiałam, że była to pierwsza normalna konwersacja między nami. Właśnie odzywał się do mnie miło, a jego matki nie było w pobliżu.
To było trochę dziwne uczucie, nagle udawać, że nie ma pomiędzy nami złej krwi. Ale nie czułam się źle. Po prostu trochę dziwnie.
Mogłabym się do tego przyzwyczaić.
Ponownie obiecałam sobie, że dam mu szansę i przestanę go o wszystko osądzać. Może był miły. Może ten tydzień nie będzie taką katastrofą.
Zaczęłam obserwować podpisywanie.
To było szalone jakie te dziewczyny były. Siedzieliśmy tu godzinami i jeszcze nie wszyscy się dostali do chłopaka. Ale centrum było zamykane i musieliśmy przestać.
Austin chciał kontynuować podpisywanie aż do ostatniej osoby. Ale nie mogliśmy być tu całą noc.
Jedna z ostatnich osób podeszła do niego patrząc na mnie podejrzliwie.
- Kim ona jest? - zapytała. Austin uśmiechnął się do mnie.
Chciałam powiedzieć, że jestem tylko reporterką, kiedy on mnie wyprzedził.
- Tylko przyjaciółka.

~~~

- Wiem, że nie jesteś moją przyjaciółką, okej – Austin powiedział. Siedzieliśmy w samochodzie, z Dezem, czekając na Mimi.
Musiał zauważyć mój szok, gdy to powiedział.
Nie wiedział tego, że oprócz tego, że byłam w szoku, nie przeszkadzało mi to, że nazwał mnie przyjaciółką.
Pamiętam te motyle w brzuchu, gdy to powiedział. Udawałam głupią, oczywiście, ale podobało mi się to, że mogłam mieć innego przyjaciela poza Trish.
Nie byłam jednak pewna, czy chcę by był to Austin.
- Więc dlaczego to powiedziałeś? - zapytałam.
- Bo nie chciałem zdradzać, że mam obok siebie reporterkę. To by oznaczało więcej reporterów chcących robienia tego co ty, a ja nie chcę spędzić całego życia na byciu ocenianym.
- Nie oceniam cię! - powiedziałam obrażona.
Chciał coś powiedzieć, ale uciął.
Mimi weszła do środka, mówiąc jak niesamowici są fani Austina. Odwróciłam się w stronę okna, opierając się o nie.
Po prostu myślałam, że ja i Austin zaczęliśmy się już normalnie porozumiewać.
- Nie to miałem na myśli – wyszeptał.
- Nie?
Cisza. Boże, byłam gotowa wrócić do domu.

~~~

- Nie wytrzymuję z tym chłopakiem. Wiem, że to po części moja wina, że mnie nie lubi, ale ja sobie z nim nie radzę! On totalnie myśli, że jest niesamowity.
Leżałam na plecach na mojej kanapie rozmawiając z Trish przez telefon. Miałam się spotkać z Austinem za godzinę i naprawdę nie chciałam tego robić.
- Przykro mi, że tak cię to męczy Ally. Jestem ci wiele winna za to wszystko.
- Tak – powiedziałam. - Kiedy nie będę musiała go już więcej widzieć, wychodzimy gdzieś i ty płacisz.
- Chcesz gdzieś wyjść? Jeju, on cię naprawdę zmienia. - Zaśmiałam się.
To była prawda. Nigdy nie lubiłam wychodzić. Lubiłam być w moim mieszkaniu, oglądać filmy. Ale spędzanie czasu z kimś kto mnie nie lubi, dało mi do myślenia, że strasznie tęsknię za czasem z Trish.
Moją jedyną przyjaciółką.
- Muszę iść Trish, albo się spóźnię, a on mnie zamorduje. Albo zrobi imprezę, bo pomyśli, że nie przyjdę. Nieważne, zadzwonię do ciebie później, tak?
- Oczywiście. I Ally?
- Tak?
- Powodzenia.

~~~

Spóźniłam się. Tylko trochę, ale spóźniłam. Nienawidziłam być spóźniona.
Drzwi Austina były otwarte, wbiegłam więc do środka, myśląc, że wszyscy na mnie czekają.
Nie było tak.
Austin leżał na kanapie, zupełnie jak ja piętnaście minut temu. Pomijając to, że jego gitara leżała na nim, a on cicho na niej pobrzdąkiwał. Zatrzymałam się przy wejściu, nie będąc pewna, czy ogłosić moją obecność, czy po prostu odejść.
Ale nie ruszyłam się. Wyglądał na zdołowanego. Naprawdę zdołowanego.
Znana melodia zabrzmiała w moich uszach i natychmiast w oczach pojawiły się łzy.
Rozpoznałam piosenkę, którą grał.
Ponieważ była to piosenka przy której płakałam miliony razy, gdy miałam szesnaście lat, a moja mama odeszła. Piosenka przy której płakałam w nocy przez trzy lata, każdej nocy. Piosenka, która prawie natychmiast wywołała u mnie płacz.

"Was it easier to pack your bags,
And book that flight to Paris as
the plane began to move that afternoon."

Naprawdę chciałam odejść, ale nie mogłam. Jedyne co mogłam zrobić to podejść do niego. Miał zamknięte oczy, więc nie zauważył mnie.

"And the kids that you hold, in your arms
With promises to protect them from harm
But they grow, and they go,
and you're all alone.
All the kids, all the kids that you hold.

And it's a shame that it ends this way,
with nothing left to say.
So just sit on your hands, while I walk away.
It's a shame, it's a shame, it's a shame
When my hands begin to shake,
when bitterness is all I taste. "

Usiadłam na kanapie, naprzeciwko niego. To wyglądało jakbym przebudziła go z transu, bo otworzył oczy i przestał grać. Ale nie usiadł. I nie kazał mi wyjść.
Może dlatego, że zauważył łzy, które zebrały się w moich oczach.
- Zawsze śpiewam tę piosenkę, gdy myślę o moim tacie – powiedział cicho. Było to ledwo słyszalne.
- Tęsknię za nim. Ale postanowił odejść i nie mogę nic z tym zrobić.
Wskazał na kartkę papieru leżącą na stole. Nie wzięłam jej.
- Co to jest?
- To list. Od mojego ojca – pociągnął za struny gitary. - Od tego, kto zostawił mnie, zostawiając nas. Powiedział, że mnie nie zapomni, Ally.
Mogłabym powiedzieć, że ledwo powstrzymywał się od płaczu. Naprawdę nie chciałam by płakał. Nie dlatego, że byłoby to niechlujne, czy dlatego, że nie byliśmy przyjaciółmi, czy nie dałoby mu to nic. Dlatego, że nie chciałam widzieć go smutnego.
- Ale zapomniał, prawda? - wyszeptałam. - Moja mama też.
- To dlatego...? - nie skończył. Nie musiał.
- Tak, to mi o niej przypomina.
- Mi też. O moim tacie, oczywiście, nie o twojej mamie. - Mimo wszystko, zaśmiałam się. Austin też.
Powoli usiadł patrząc na mnie.
- Często widzisz twojego tatę? - zapytał. Skinęłam.
- Tak. Jesteśmy bardzo blisko. - Przygryzł wargę i spojrzał mi prosto w oczy. Czułam, że jego wzrok przebija mnie na wylot, jakby patrzył w głąb mojej duszy.
- Zatrzymaj go blisko. Gdy straciłem ojca, straciłem część mojej matki, razem z nim. Zapomniałem, że dla niej to też był ciężki czas. Nadal nie znalazłem sposoby, by naprawić tą... część jej. Tą zagubioną część.
Brzmiał tak niesamowicie smutno.
To był pierwszy raz kiedy Austin w moich oczach był normalnym człowiekiem. Teraz nie był gwiazdą popu, czy człowiekiem, który mi nie ufa.
Był człowiekiem, z którym dzieliłam znany mi żal.
Uśmiechnęłam się do niego.
- Zatrzymam. - Myślałam o tym przez chwilę.
- Myślę, że ja i mój tata mamy specjalną relację. Gdy mama odeszła, musieliśmy pogodzić się z życiem bez niej. Było inaczej. Ale teraz, nie myślę, że mogłabym żyć z inną osobą. Znaleźliśmy razem drogę, żyjemy razem, ale nie całkowicie, rozumiesz?
Chciałam dodać coś jeszcze. Ale Austin mi przerwał.
- Ally, czy ktokolwiek kiedyś ci powiedział, że gadasz za dużo?
Obrażona wydobyłam z siebie dźwięk typu „pfff”. Dzięki temu wróciliśmy do tego, jak zaczęliśmy.
Bez słowa wstałam i odwróciłam się. Spojrzałam na niego ostatni raz przed wyjściem. I poczułam jak moje serce zastyga. Widziałam łzy w oczach Austina. Mogłabym powiedzieć, że próbował je przede mną ukryć zagryzając wargi, odwracając głowę, gdy zobaczył, że na niego patrzę.
To dlatego na mnie warknął? Chciał żebym odeszła, by mógł się rozpłakać?
Może nie był chamem, może był chamem, bo został zraniony.
Zawsze starałam się widzieć dobro w ludziach. I dziś był pierwszym dniem, gdy zobaczyłam powód takiego zachowania Austina. I był to też dobry powód.
Nie stracił tylko ojca, ale w pewnym sensie też matkę. Nadal byli ze sobą blisko, widać to w oczach Mimi.
Ale w jej oczach widać też coś innego.
Coś jak... żal. Ponieważ gdy patrzyła na niego, widziała część jej życia, której nie chciała sobie przypominać. Przypominała sobie o swoim bólu, który ja tak dobrze znałam.
Byłam rozdarta między wróceniem i pocieszeniem Austina, a zostawieniem go. Zdecydowałam, że nie znam go na tyle dobrze, by wrócić.
Nie mogłam mu pomóc, ale czułam się trochę winna, gdy wchodziłam do windy.
Ponieważ z jakiegoś powodu, widok Austina zranionego, sprawiał, że ja także czułam się źle.

~~~

Austin nie miał nic ważnego do roboty dzisiaj. Miał kilka wywiadów i prób. Mimi powiedziała mi, że mogę wrócić do domu, jeśli chcę.
Dziwne, ale nie chciałam.
Nie byłam pewna dlaczego, ale pomysł spędzenia czasu z Austinem, nie był już dla mnie taki straszny. Może to z powodu tego co stało się dziś rano.
Jakikolwiek byłby to powód, kazał mi z nim zostać, choć nie musiałam.
Oglądanie próby Austina z jego zespołem było świetne. Brzmiał wspaniale, był niesamowitym tancerzem i muzykantem.
Niesamowity wykonawca, napisałam.
- Świetnie, piąteczka! - usłyszałam głos Austina. Członkowie zespołu opuścili pomieszczenie, ale Austin nie poszedł za nimi. Po prostu usiadł z jego gitarą, zupełnie jak wtedy, gdy obiecaliśmy, że zaczniemy zachowywać się jak normalni ludzie.
I czułam, że już nie musieliśmy udawać. On nie był taki zły.
Chyba.
Nie byłam całkowicie pewna co z nim zrobić. Czasami czułam, że już mnie nie nienawidzi. A czasami czułam, że ma ochotę mnie zabić.
- Hej – powiedziałam cicho, gdy zbliżyłam się do niego. Odpowiedział z małym uśmiechem:
- Hej.
Przez chwilę między nami panowała cisza. Była to nieprzyjemna cisza i myślałam, czy nie powinnam po prostu wyjść. Ale on zaczął mówić.
- Mogę cię o coś zapytać, Ally?
Skinęłam głową.
- Moja mama właśnie mi coś powiedziała. I nie jestem pewny co powinienem zrobić. - Mówił, ale nie patrzył na mnie. Siedział na ziemi i szarpał struny od gitary, a jego oczy wlepione były w podłogę.
- Co ci powiedziała? - usiadłam obok niego.
Niezbyt blisko.
- Że mogę wystąpić w telewizji w święta? - zabrzmiało to jak pytanie, i przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć.
- Wow, To jest... wielkie. Prawda?
- Tak. W Nowym Jorku. To nie Times Square w Sylwestra, ale to też coś wielkiego.
Wreszcie spojrzał na mnie i wyglądał... smutny.
- Co oznacza, że ja naprawdę muszę to zrobić. Muszę powiedzieć 'tak'. Ale nie chcę zawieść moich fanów, Ally.
Zmarszczyłam brwi. - Zawieść fanów?
- Próby są obowiązkowe i w ten sam dzień co mój koncert w Miami. Co oznacza, że jeśli się zgodzę, muszę odwołać ten koncert – przestał mówić. - Nigdy nie odwołałem koncertu. I nie chcę tego robić. Ale nie mogę powiedzieć 'nie' Nowemu Jorkowi. Co mam zrobić?
- Austin – powiedziałam cicho. - Dlaczego pytasz o to mnie?
- Bo ty odpowiesz mi szczerze. Nie obchodzą cię moje uczucia jak Deza czy moją mamę, po prostu powiesz mi co powinienem zrobić.
Pomyślałam o tym przez chwilę wyobrażając sobie, że to ja jestem Austinem.
Nie wiem co bym zrobiła. To różna decyzja. Ale z drugiej strony, wystąpienie w telewizji w święta było czymś wielkim. Wiele ludzi by to oglądało. Mógłby zdobyć tony fanów.
- Myślisz, że twoi fani są rozsądni? - zapytałam go. Skinął głową. - Więc zrozumieją, że musisz wyjechać do Nowego Jorku. Nie musisz anulować koncertu, po prostu go przenieś. Będą go mieć, po prostu trochę później.
Westchnął.
- Naprawdę myślisz, że powinienem jechać do Nowego Jorku?
Spojrzałam na niego i zobaczyłam wątpliwość w jego oczach.
Jak powiedziałam wcześniej, z jego oczu można wyczytać wiele.
Myślałam o motywach na odpowiedzi jakie mu dawałam. Nie mówiłam tego, bo nie mógłby spędzać ze mną całego tygodnia, bo święta są już za cztery dni. Nie mówiłam tego, bo przejmowałam się jego karierą.
Mówiłam to, bo to było to, co ja bym zrobiła.
- Tak, myślę, że powinieneś.

~~~

Nadal miałam dwa dni do wyjazdu Austina do Nowego Jorku. I zamierzałam wykorzystać je jak najlepiej.
Bo tak naprawdę nie miałam o czym pisać.
Albo raczej, nie było nic na tyle interesującego.
Widziałam na twitterze, że Austin przesunął swój koncert w Miami na następny tydzień. Jego fani nie wyglądali na aż tak zdołowanych tą wiadomością. Większość była naprawdę szczęśliwa, że zagra w 'The Night Before Christmas'.
Tak, tak to się nazywało. Najwyraźniej jest to transmitowane co roku i wiele ludzi to ogląda.
Weszłam do holu hotelowego, wiedząc, że dzień będzie taki sam jak każdy inny.
Ale nie był.
- Oh Ally, tu jesteś! Proszę, powiedz, że widziałaś Austina – Mimi była na skraju histerii.
- Co, nie? Dlaczego?
Dez podbiegł do mnie.
- Widziała go?
- Nie – Mimi westchnęła. - Nie możemy go znaleźć, kochanie. Nie było go w jego pokoju dzisiejszego ranka. Nie możemy go nigdzie znaleźć. – Wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać.
Mogłabym powiedzieć, że nikt się tym nie zajął. Więc naturalnie, wzięłam to na siebie.
- Okej. Po pierwsze, dzwoniliście do niego?
Dez skinął głową.
- Nie odpowiada.
- Co prawdopodobnie oznacza, że nie chce byście go znaleźli. Dez, jakie są jego ulubione miejsca? Takie, do których chodzi, gdy chce pomyśleć?
Dez pomyślał o tym przez chwilę.
- Może plac zabaw? Albo mógł pójść na plażę. - Skinęłam głową.
Wiedziałam, że Mimi nie byłaby w stanie mi teraz pomóc. Nie myślała racjonalnie.
- Dez, ty idź na plażę. Poszukaj go tam. Ja pójdę na plac zabaw. Mimi, ty zostań tu w razie jakby wrócił. Rozumiecie?
Obydwoje skinęli głową. Dez wybiegł z hotelu, a Mimi usiadła w holu opierając głowę na swoich rękach. Naprawdę się martwiła.
Powinnam zamordować Austina za to, że tak wystraszył swoją matkę.
Ale najpierw musiałam go znaleźć.

~~~

Zauważyłam go już z daleka. Był jedyną osobą na placu. Nie podeszłam do niego natychmiastowo. Najpierw napisałam do Deza i Mimi, że go znalazłam.
Nie mogłam dłużej pozostawiać ich w niepewności.
Podeszłam do niego powoli. Liczyłam się z tym, że byłam jedną z ostatnich osób, które właśnie chciał widzieć, ale nie mógł zostać tu na zawsze, więc nie miał wyboru.
- Austin?
Podniósł swój wzrok na mnie. Siedział na jednej z huśtawek. Wyglądał na zdołowanego co sprawiło, że moje serce się rozpadło.
Nie wiem dlaczego zabolał mnie widok jego, smutnego. Chciałam po prostu wziąć go w swoje objęcia i sprawić, by wszystko było dobrze.
Chwila, co?
Zdecydowałam, że była to moja naturalna chęć pomocy innym. Nie miało to nic wspólnego z Austinem. Ja go nawet nie lubiłam.
Prawda?
Usiadłam na drugiej huśtawce. Nie powiedziałam nic. Wiedziałam, że to on zacznie rozmowę, jeśli będzie chciał.
Chciał.
- Czy moja mama się martwi? - zapytał cicho.
- Tak.
- Czy wie, że tu jestem?
- Tak.
- To dobrze.
Kolejna cisza. A potem, ponownie jego głos. Drżący.
- Czuję się winny, Ally.
- Za co? - zmarszczyłam brwi.
- Za zawiedzenie wszystkich. - Wyjął swój telefon. - Spójrz.
Otwarty był twitter. Rozejrzałam się po stronie, którą otworzył.
O matko. Trend w jaki kliknął nazywał się #MiamiChceIchKoncertAustin!
A ludzie, którzy to pisali nie byli szczęśliwi. Mówili, że wolał sławę od swoich fanów. Że się zmieniał. Że wcale się nimi nie przejmował.
Wiedziałam, że to nie była prawda. Wiele można było powiedzieć o Austinie. Ale definitywnie przejmował się on swoimi fanami.
Może nawet aż za bardzo.
- Austin, to tylko jeden trend – powiedziałam cicho. - Nie wszyscy tak uważają.
- Ta, to jeden trend, który jest w trendach światowych – warknął. Westchnęłam. I on też.
- Przepraszam. Nie miałem tego na myśli. Ja po prostu... zawsze mówiłem, że swoich fanów będę stawiał ponad wszystko. A teraz tak nie jest.
Zamknęłam twittera i oddałam mu telefon.
- Wiesz co? Oni nie są prawdziwymi fanami. Prawdziwi fani, ci, którzy przejmują się tobą, są z ciebie dumni.
Austin posłał mi mały uśmiech. Mogę powiedzieć, że mi nie uwierzył. Spojrzał w niebo.
- Ta wygląda trochę jak królik – wskazał na chmurę. Zachichotałam.
Jeśli chciał zmienić temat, nie będę mu przeszkadzać. Zrobię wszystko by przestał być smutny.
- Królik? Naprawdę? To nieprawda. Jak dla mnie, to świnka morska. - Zaśmiał się.
Zauważyłam, że kiedy się śmiał, jego cała twarz rozjaśniała się. Jego oczy błyszczały, a on sam po prostu wyglądał na szczęśliwego.
Zaczął mówić, słowa wychodziły z niego jak z wodospadu.
- Wiem, że myślisz, że to głupie, żeby 24-letni facet lubił przychodzić na plac zabaw i huśtać się na huśtawkach. Ale uwielbiam ten spokój. Zazwyczaj tylko się huśtam i patrzę w chmury. Jeśli skupisz całą swoją uwagę na chmurach, czujesz się jakbyś latała.
- To mało prawdopodobne. Nie możesz rozhuśtać się tak wysoko, by mieć wrażenie, że latasz – odpowiedziałam sceptycznie.
Austin potrząsnął głową. - Wow, musisz świetnie bawić się na imprezach, Ally. - Zeskoczył ze swojej huśtawki.
Miałam zrobić to samo, ale zastygłam, gdy poczułam jego ręce na moich plecach.
- Austin?
- Tak? - zaczął mnie popychać. Moje nogi oderwały się od ziemi.
- Co ty robisz? - Nie odpowiedział. Zauważyłam, że byłam coraz wyżej i wyżej.
To nie był dobry pomysł.
Ale nie mogłam go powstrzymać.
- Zrób to. Spójrz na niebo.
Zrobiłam to. I uśmiechnęłam się. Wiatr rozwiewał moje włosy. I właśnie wtedy zrozumiałam co on miał na myśli.
Ja naprawdę latałam.
Albo spadałam. Jakkolwiek to nazwiemy.
Słyszałam głos Austina wywołujący moje imię, gdy spadałam na ziemię. Upadłam, oczywiście, płasko na twarz. Na szczęście był tam piasek i ziemia, a nie beton, ale nadal to bolało. Poczułam znajome ukłucie.
Leżałam tak przez kilka sekund, przed tym jak powoli próbowałam usiąść. Austin do mnie podbiegł.
- O matko, Ally, przepraszam! Wszystko w porządku? Ostrożnie! - Pomógł mi usiąść.
Zauważyłam, że jego twarz była naprawdę blisko mojej.
Ewentualnie uderzyłam się tak mocno, że cierpię na wstrząs.
- Oh.. ałł.. - jęknęłam.
- O boże... Ally, ty krwawisz! - Austin dotknął mojego policzka.
Mój policzek palił. Ale nie byłam pewna, czy to dlatego, że się skaleczyłam, czy dlatego, że dotknął mnie Austin.
Byłam prawie pewna, że dostałam wstrząsu. To było jedyne sensowne wyjaśnienie na to, dlaczego nagle poczułam potrzebę pochylenia się do przodu i...
- Ally? Zadzwonić po karetkę? Nie reagujesz na nic. - Wreszcie wróciłam do rzeczywistości.
- Uhm, nie, jest ok, chyba. Potrzebuję... bandażu...
- Wróćmy do hotelu. - Austin złapał mnie pod ramię i powoli pomógł wstać. Poszedł do swojego auta. Nie puściłam jego ręki ze strachu przed upadnięciem.
Miałam małe zawroty głowy.
Pomógł mi usiąść do auta.
Gdy już się dobrze usadziłam, opuścił mnie. Miejsce w którym mnie trzymał także paliło. Brak jego lewej ręki sprawił, że zadrżałam z zimna.
Wsiadł do auta i ruszył. Jechał trochę zbyt szybko, ale nie nic nie powiedziałam.
Pomyślałam, że to ja byłam przyczyną jego zachowania.
- Jesteś naprawdę niezdarna, prawda? - Austin zapytał kilka minut po przyjemnej ciszy w samochodzie.
Spojrzałam na niego. Głupkowato się do mnie uśmiechał.
Nie wiem, czy to przez ten wstrząs, ale zaśmiałam się.
- Teraz wiesz, że to, że złamałam twoją gitarę, było przypadkiem. - Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem, a potem ponownie nastąpiła cisza.

~~~

Mimi czekała na nas w hotelu.
- Ausitn, jeśli kiedykolwiek zrobisz to jeszcze raz... - Nie dokończyła, tylko przytuliła go. I on ją też, a potem ostrożnie się od niej odsunął. Mama Austina podbiegła do mnie.
- Oh kochanie, co ty zrobiłaś! Masz krew wszędzie! - Jej oczy były tak duże jak spodki.
- To wygląda gorzej niż myślałam... - powiedziałam słabo.
Oczywiście, że to bolało.
Poczułam rękę na dolnej części pleców. Odwróciłam się, by zobaczyć Austina stojącego za mną.
- Idziemy cię wyczyścić – powiedział pchając mnie do windy.
- Ale Austin, spóźnimy się na wywiad i... - Mimi zaczęła, ale on jej przerwał.
- Odwołaj to. Powiedz, że jestem chory, czy coś.
Popchnął mnie prosto do środka windy i wymruczał coś pod nosem. Nie byłam pewna, ale powiedział chyba 'I tak mnie już wszyscy nienawidzą.'
Tak, to dokładnie co powiedział.
- Nie nienawidzą cię, Austin – powiedziałam cicho. Nie odpowiedział, a ja nie naciskałam. Wiedziałam, że ja też nie mam co jeszcze powiedzieć.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju hotelowego.
- Usiądź! - Wskazał w kierunku małego kuchennego blatu. Wskoczyłam na niego. Normalnie sama bym się oczyściła, ale miałam wrażenie, że współpraca z nim była jedyną opcją, jaką miałam do wybrania.
Wyszedł z łazienki z mokrą szmatką i bandażem. Podszedł blisko mnie i przyłożył mi szmatkę do policzka.
Ponownie zauważyłam jak blisko mnie był. Prawie dystans do pocałunku.
Na Boga, Ally, co się z tobą dzieje? - Skarciłam samą siebie. Musiałam wziąć się w garść.
- Boli? - Austin wyszeptał.
- Jest ok – też wyszeptałam.
- Dlaczego szepczemy? - wyszeptał. Zaczęliśmy się śmiać.
- To może zaboleć, ale muszę zmyć krew z twojej twarzy – zaczął poruszać szmatką. Zapiszczałam, ale trzymałam się.
Miał rację, nie mogłam cały dzień chodzić z krwią na twarzy.
- Ally? - głos Austina się zachwiał. Uniosłam brew.
- Tak?
Zatrzymał się patrząc na mnie, myśląc czy powinien kontynuować.
Zrobił to.
- Pojedziesz ze mną do Nowego Jorku?

~~~

- I co powiedziałaś?
Byłam za ladą w Sonic Boomie. Trish stała naprzeciwko mnie. Opowiadałam jej o moim dniu.
- Powiedziałam mu 'tak' – położyłam brodę na moich rękach. - Wiesz, że nie umiem odmawiać ludziom. Jeśli bym to zrobiła, nie darowałabym sobie tego. A on wyglądał na takiego smutnego, Trish! Nie lubię widzieć jak ludzie są smutni.
Trish skinęła głową. Wiedziała o wszystkim. Używa tego na mnie cały czas.
Po oczyszczeniu mojej twarzy, Austin kazał mi wrócić do domu. Powiedział, że nie ma nic takiego do roboty, bym musiała zostać. Zwłaszcza, że za dwa dni czekała mnie wielka podróż!
Nawet nie wiem dlaczego tak łatwo się zgodziłam. Jeśli Trish zapytałaby mnie czy pojadę z nią do Nowego Jorku za dwa dni, zostawiając sklep, zaśmiałabym się jej w twarz. A jeśli już, przekonywałaby mnie godzinami.
A kiedy Austin mnie o to zapytał, nawet o tym nie pomyślałam. Po prostu jedno spojrzenie i powiedziałam 'tak'.
Nawet nic nie powiedział na moją odpowiedź. Po prostu się uśmiechnął i wysłał mnie do domu.
Pomogło mi to w zrozumieniu, że moja niechęć do Austina zniknęła. Właściwie to polubiłam go. Był dla mnie miły i gdy zobaczyłam inną stronę jego, stronę, gdy prawie płakał, bo kilka ludzi na twitterze się na niego wkurzało, uświadomiłam sobie coś.
Że on był tylko 24-letnim chłopakiem, który nie miał nikogo poza swoją matką i przyjacielem. Poza tym, że żył w świetle reflektorów, ludzie oceniali każdy jego ruch.
Nie chciałabym tego. To właśnie dlatego nie chciałabym być gwiazdą. Tylko tekściarką. Bo nikt nie wiedziałby kim jesteś i nikt by się tobą nie interesował.
Z drugiej strony był też mój strach przed występami. Nienawidziłam śpiewać przed ludźmi. Gdy miałam cztery lata, śpiewałam przed kolegami z klasy. Potknęłam się i upadłam.
Nie było aż tak źle, nie tak, kiedy złamałam nos, czy spotkałam Austina, ale czteroletnia ja nie wybaczyła sobie tego i obiecała, że już nigdy nie wystąpi przed nikim.
Podtrzymuję tę obietnicę.
Nikt nawet nie słyszał jak śpiewam. Nawet tata, czy Trish. I nie planowałam by miałoby się to zmienić.
Skupiłam się na Trish. Mówiła mi co powinnam spakować.
- Uważaj, myślisz, że w Miami w grudniu jest zimno, ale zobaczysz jak jest w Nowym Jorku. Weź dużo ciepłych ubrań, albo zamarzniesz. Okej? W święta będziesz w Nowym Jorku?
Skinęłam głową.
- Tak. Ale to nieważne. Mój tata nadal chce być pojawiła się na imprezie.
- Dobrze. - Trish przychodzi na nasze świąteczne imprezy co roku. Kocha je.
Najpewniej dlatego, że oznacza to darmowe przekąski i mój tata nigdy nie pyta nikogo o prezenty świąteczne.
- Będę za tobą tęsknić, Ally.
- Ja za tobą też.
Rozmawiałam z Trish przez chwilę. Gdy sklep został zamknięty, weszłam po schodach i zaczęłam się pakować. Uśmiechałam się. Będę tęskniła za spędzeniem świąt z Trish i tatą. Ale robię to co roku.
I naprawdę chciałam spędzić święta w Nowym Jorku.
Z Austinem.
Chwila, co?

~~~

- Dzień dobry! - zawołałam. Pokój Austina wyglądał na pusty, więc rozsiadłam się na kanapie. Było trochę wcześnie, więc pewnie nie był jeszcze gotowy.
Wgapiałam się w jego gitarę, która stała naprzeciwko mnie. Umiałam grać na gitarze, ale wolałam pianino.
Rozejrzałam się. Nie wyglądało na to by Austin był w pobliżu. Wzięłam instrument do ręki.
Powoli pociągnęłam za struny. Wydobył się dźwięk.
Zrozumiałam, że gram znaną mi piosenkę. Uśmiechnęłam się.
Ona zawsze wywoływała u mnie uśmiech.
Chciałabym być odważna.
Cicho śpiewałam słowa piosenki upewniając się, że nikt nie mógłby mnie usłyszeć.
"You can be amazing, you can turn a phrase
into a weapon or a drug.
You can be the outcast,
or be the backlash of somebody's lack of love.
Or you can start speaking up.

Sometimes a shadow wins,
But I wonder what would happen if you…"

Usłyszałam inny głos.

"Say what you wanna say,
and let the words fall out.
Honestly, I wanna see you be brave."

Wydobyłam z siebie dziwny dźwięk, jakbym chciałam krzyknąć i podskoczyć.
Austin stał w drzwiach jego łazienki, uśmiechając się do mnie głupkowato.
Nie miał na sobie koszulki.
Oblewając się rumieńcem, odwróciłam się.
- No dalej, nie przestawaj! Kocham tę piosenkę! - Austin podszedł bliżej i usiadł na kanapie obok mnie.
Jeśli łaskawie założyłby koszulkę, przestałabym się rumienić.
- Dalej, kontynuuj! - powiedział. Zaczęłam ponownie grać z nadzieją, że to dziwne uczucie zniknie.

"I just wanna see you,
I just wanna see you,
I just wanna see you,
I wanna see you be brave."

Uśmiechnęłam się. Brzmiał dobrze i ja też zachciałam śpiewać.

"Innocence, your history of silence,
Won't do you any good.
Did you think it would?
Let your words be anything but empty,
Why don't you tell them the truth?"

Austin kołysał głową i zaczęłam się śmiać. Nie czułam się już dziwnie.

"Say, what you wanna say,
And let the words fall out.
Honestly, I wanna see you be brave."

Piosenka się skończyła i odłożyłam gitarę. Austin przechylił głowę na bok i spojrzał na mnie.
- Dlaczego nie śpiewasz, Ally? Widać, że to lubisz. - Wzruszyłam ramionami.
- Po prostu – odpowiedziałam. Mogłam powiedzieć mu o prawdziwym powodzie. Mogłam powiedzieć mu o moim strachu. Mogłam powiedzieć, że ta piosenka była jedną z rzeczy, które sprawiały, że chciałam być na tyle odważna, by wystąpić przed kimś.
Kimkolwiek.
Ale nie powiedziałam mu o niczym. Nie byłam pewna, czy ufam mu na tyle, by zdradzić mu coś takiego.
Nie naciskał. Wstał i rozciągnął się.
Ponownie odwróciłam od niego wzrok, starając się ukryć rumieńce, które pojawiły się na mojej twarzy.
- Pójdę znaleźć koszulkę. - Zniknął za drzwiami łazienki.
Siedziałam tam przez chwilę. Przypomniałam sobie co jest powodem mojej obecności tutaj, czyli pisanie artykułu o tym chłopaku. Nie miałam właściwie dużo napisanego. Wzięłam mój notatnik w celu dopisania czegoś.
Naprawdę utalentowany. Muszę mu to przyznać.
- Co to? - głos był naprawdę blisko mojego ucha i ponownie, wydałam z siebie dźwięk podchodzący pod krzyk.
- Mógłbyś przestać mnie straszyć?! - krzyknęłam.
Austin przewrócił oczami.
- Co to jest? - zabrał mi notatnik z rąk. Wskoczyłam na kanapę próbując mu go wyrwać, ale trzymał go wysoko nad jego głową i wiedziałam, że nigdy go nie złapię, więc się poddałam.
- To lista. O tobie. Do mojego artykułu. - Zmarszczył brwi.
- Tu nie ma wielu dobrych cech. - Odwrócił się i wziął długopis. Zaczął coś pisać w moim notatniku.
- Co ty do cholery robisz? - Podbiegłam do niego próbując wyrwać zeszyt, ale zablokował mnie swoim ciałem.
- Dopisuję coś do twojej listy. - Poruszył się trochę.
Nie tyle bym była w stanie zabrać mój zeszyt, ale tak bym widziała co pisze.
Zabawny. Sympatyczny. Dobry kucharz. Miły. Dobry gust muzyczny.
Podkreślił też Przystojny.
Kiedy wreszcie odzyskałam swój zeszyt, dopisałam coś.
- Hej, to nie fair! Nie możesz tego umieścić w swoim artykule! - powiedział wkurzony.
Zarozumiały.
- Dlaczego nie? - przybliżyłam się do niego, tak, że mój nos prawie dotykał jego.
- Ponieważ to nie jest pozytywne!
- Cóż, nie muszę pisać pozytywnych rzeczy, tylko szczerych – zdradziłam. Przybliżył się tak, że teraz nasze nosy się stykały.
Ale nie cofnęłam się, bo wiedziałam, że było to to, czego on chciał.
- Więc myślę, że musisz dopisać coś jeszcze.
- Co?
- Lubi łaskotać. - A po tym, zaczął mnie łaskotać.
Natychmiast zgięłam się, z trudem łapiąc powietrze i śmiejąc się. Mam naprawdę straszne łaskotki i nie lubię, gdy ktoś to robi.
Próbowałam odsunąć od siebie jego ręce, ale był zbyt duży i silny dla mnie. Upadłam na podłogę, łapczywie łapiąc powietrze.
- Więc jak, myślisz, że możesz usunąć to ostatnie słowo z listy? - powiedział śmiejąc się.
- Nigdy! - krzyknęłam. Przekręcił się tak, że leżał na mnie i nadal mnie łaskotał. Próbowałam uciec, ale nie mogłam.
I wtedy przestał.
Chciałam się ruszyć, ale nie mogłam. Nie tylko dlatego, że był tak silny i leżał na mnie.
Nie mogłam się ruszyć, bo był tak blisko mnie. Jego twarz była zaledwie kilka centymetrów od mojej. Jeśli bym chciała, mogłabym go pocałować.
I na Boga, ja tego chciałam.
To wyglądało jakby powoli zbliżał się do mnie, albo ja sobie to wyobrażałam. Czy on miał zamiar...
- Austin? Co ty robisz na podłodze?
Głos Mimi mnie wystraszył. Pisnęłam, uderzając się o głowę Austina.
Słyszałam jego skowyt bólu, ale całą uwagę skupiłam na Mimi. Wyglądała na jednocześnie zszokowaną i rozbawioną. Wstałam, strzepując niewidzialny kurz z moich ubrań i podeszłam do niej lekko szczęśliwa.
- Dzień dobry, Mimi, jak się czujesz? Więc, jakie są plany na dzisiaj? Nie mogę się już doczekać!
Matko, powinnam nauczyć się przestać tyle gadać, gdy byłam zdenerwowana. Nie pomagałam sobie.
Minęłam ją i wyszłam z pokoju, przedtem, ostatni raz, spoglądając na Austina.
Siedział na podłodze, patrząc trochę zakłopotany, trzymając rękę na głowie. Nie byłam pewna, czy płakać, czy śmiać się.

~~~

Spotkałam się z Mimi, Dezem i Austinem w aucie. Dez powiedział mi, że dziś idziemy do studia nagrań.
Nigdy w takim nie byłam.
Austin i ja rozmawialiśmy, ale nie o tym co zdarzyło się dzisiejszego ranka. Nie byłam nawet w stanie zapytać go, czy wszystko dobrze z jego głową.
Ale zauważyłam guza na jego głowie, więc musiało go boleć bardziej niż mnie.
Studio było małe. Było tam wiele rzeczy, których nazw nie znałam. Wzmacniacze dźwięku, urządzenia do nagrywania i inne takie rzeczy.
- Będziesz nagrywał piosenkę? - zapytałam Austina. Siedział na dużym stołem z przyciskami, których nie chciałam dotykać.
- Zdecydowanie. Chcę nagrać piosenkę świąteczną, która będzie niespodzianką, ale nie miałem wcześniej na to czasu – odpowiedział.
Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Wyglądał na dumnego z siebie, gdy pomyślał o tej piosence.
Nie przejmował się tym, że wiele artystów miało taki sam pomysł przed nim. Był tym podekscytowany.
Mogłam powiedzieć to po tych iskierkach w jego oczach, które pojawiały się za każdym razem, gdy mówił o czymś, z czego był dumny. Zazwyczaj pojawiały się, gdy mówił o muzyce.
Nie żebym zwracała uwagę na jego oczy, oczywiście.
Wskazał na stos kartek trzymanych przez Deza.
- Najpierw musimy jedną wybrać.
- Huh? - zapytałam będąc pogrążona w moich myślach. Nie wiedziałam o czym mówi.
- Piosenkę – uśmiechnął się głupkowato. - Musimy wybrać piosenkę.
- Nie piszesz własnych piosenek, nie?
Dez zaczął się śmiać przerywając mi.
- Austin nie może pisać o ratowaniu własnego życia, co nie?
Mogę przysiąc, że widziałam rumieńce u Austina.
- Jezu, dzięki stary. - Odwrócił się do mnie.
- Chcesz przejrzeć te piosenki ze mną? Jesteś dziewczyną, jak większość moich fanów, więc myślę, że to by zadziałało.
Skinęłam głową.
Wiedziałam, że to był moment, gdy powinnam powiedzieć mu, że piszę piosenki.
Ale pamiętam też naszą rozmowę, gdy miał pierwszą próbę. Mówił wtedy o tym, że ludzie wykorzystują go i jego mamę do wielu rzeczy, a jeśli powiedziałabym mu o tym, pomyślałby, że ja też chcę ich wykorzystać.
Taki był na początku plan.
Ale zmieniłam nastawienie do Austina. Naprawdę go polubiłam. I gdzieś w środku, miałam nadzieję, że po napisaniu artykułu, nadal będziemy się spotykać. Może nawet zostalibyśmy przyjaciółmi.
I nie chciałam rujnować tego, pozwoleniem by myślał, że mam wobec niego złe intencje.
Które miałam. Ale nie musiał o tym wiedzieć.
Dez i Austin stali przy stole. Nie widziałam nigdzie Mimi, więc to pewnie nie była część jej biznesu.
Usiadłam obok Austina, a on wręczył mi stos kartek.
- Po prostu powiedz, która podoba ci się najbardziej.
Spędziliśmy godziny na przeszukiwaniu kartek. Kiedy komuś spodobała się jakaś, kładliśmy ją na oddzielnym stole. Jedne szły na ten stół, a te, które nam się nie podobały, kładliśmy na drugi.
Austin był bardzo jasny w tej sprawie. Lubił coś, ale ja i Dez nie.
Rozumiałam Austina, ale nie rozumiałam dlaczego cenił tak moją opinię. To nie mogło być tylko ze względu na to, że byłam dziewczyną, jak 95% jego fanów.
Miałam, jak on myślał, zero doświadczenia z muzyką, czy czymś z tym związanym.
Więc dlaczego tak przejmował się tym, co myślę?
Spojrzałam na kolejną piosenkę na stoliku. Wystarczyło przeczytać tytuł, bym zaczęła się uśmiechać.
- Austin, myślę, że znalazłam – powiedziałam. Spojrzał na mnie i wskazał na inny stolik nic nie mówiąc.
- Nie – westchnęłam zirytowana, bo byłam podekscytowana tą piosenkę. - Naprawdę, naprawdę myślę, że potrzebujesz akurat tej.
Nic nie mówiąc, wziął ją ode mnie. Czytał ją z uśmiechem na twarzy. Podskoczył w miejscu.
- Ally, jest niesamowita! Ta piosenka jest świetna! Ma nawet Nowy Jork w tytule. - Podniecony podbiegł w moją stronę.
- To tak jakby cud świąteczny, nie myślisz? - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Dziękuję Als.
Przed tym jak zrozumiałam, co ma zamiar zrobić, on pocałował mnie w policzek.
Przysięgam, że moja szczęka opadła aż na ziemię. Zarumieniona popatrzyłam na moje buty.
Austin nie wyglądał na zmieszanego tym co zrobił. Wszedł do budki. Jego wyraz twarzy się zmienił.
Czas na pracę, na bycie profesjonalistą.
Zeszyt.
Profesjonalista.
Byłam pod wrażeniem. Wiedział jak się bawić, ale wiedział też kiedy powinien być poważny.
Podczas kiedy Dez i Austin zachowywali się jakby pocałunek Austina nic nie znaczył, ja zdecydowałam, że to nie ma znaczenia.
To był tylko jeden pocałunek w policzek. Nic nie znaczył.
Więc dlaczego poczułam jak mój żołądek się skręca?
Dez bawił się przyciskami. Zajęłam miejsce obok niego.
- Czy ty masz pojęcie, co robisz? - zapytałam.
- Nie – odpowiedział. - Ale to tylko demo, więc to nie ma znaczenia.
Nie liczyłabym na to, że każdy zgodzi się z tym stwierdzeniem, ale nie powiedziałam nic, bo Austin zaczął śpiewać.

"It was Christmas eve, in the old tank.
An old man said to me: won't see another one
And then they sang a song
The rare old mountain dew
I turned my face away and dreamed about you "

Brzmiał świetnie. Jak zawsze.
Wgapiałam się w niego podczas kiedy on śpiewał. Jego oczy były zamknięte. Poruszał się powoli w rytm muzyki. Wczuwał się w to.
Czułam motylki w moim brzuchu. Westchnęłam ciężko. Zawsze miałam słabość do facetów z pasją do muzyki. Kochałam patrzyć na to, jak się wczuwają. To zawsze sprawiało, że byli dla mnie atrakcyjni.
A on był najbardziej atrakcyjnym facetem, jakiego kiedykolwiek widziałam.
Chwila, co?

"Got on a lucky one, came in eighteen to one.
I´ve got a feeling
This year´s for me and you
So happy Christmas
I love you baby
I can see a better time
Where all our dreams come true."

Świetnie, patrzył się na mnie. Teraz musiałam dać sobie radę z pasją i oczami. Znowu to uczucie w brzuchu, gdy patrzył w moje oczy. Skarciłam się.
Co ja robię? Kilka dni temu nienawidziłam tego faceta. A teraz zachowuję się jakbym coś do niego czuła.
Powinnam przestać, teraz. Mogę sobie pozwolić na przyjaźń z nim. Ale na nic więcej.
On nigdy nie polubiłby dziewczyny takiej jak ja.

"I could have been someone
Well so could anyone
You took my dreams from me
When I first found you."

Mógł mieć modelki, aktorki, piosenkarki, tancerki. Był zabawny, słodki i kochany, a ja nie byłam ani słodka, ani kochana, ani zabawna.
Odwróciłam oczy, by uniknąć jego przeszywającego wzroku.
Nie wiedziałam co robię. Dlaczego ja w ogóle sobie to mówię? Nie lubię go.

"I kept them with me babe
I put them with my own
Can´t make it out alone
I´ve built my dreams around you "

Drzwi otworzyły się sekundę po tym jak zaśpiewał ostatnią linijkę.
- Jak było? - Austin zapytał. Wyglądał na naprawdę podekscytowanego, a Dez zrobił z nim ten dziwny trik.
- Dobrze – wykrztusiłam. Przeszedł obok mnie, a jego ręką musnęła mojego ramienia. Opuścił pokój. Dez poszedł za nim. Ja też powinnam, ale nie mogłam się ruszyć.
Moje ramię piekło w tym miejscu, w którym on mnie dotknął.
Cholera. On mi się podoba.

Siedziałam przed studiem rozmawiając z Trish. Musiałam z kimś o tym porozmawiać.
- Mogę nie jechać z nim do tego Nowego Jorku? - westchnęłam. - Cholera, Trish, nie chciałam, żeby on mi się spodobał!
- To właśnie tak działa miłość, Ally – powiedziała. - Nie decydujesz w kim się zakochasz. I jeśli naprawdę podoba ci się Austin, powinnaś mu to powiedzieć.
Prychnęłam.
- Tak, tak, pewnie. Hej Austin, wiem, że jesteś super sławny i przystojny i możesz mieć kogokolwiek zechcesz, a ja nigdy nie miałam chłopaka, bo jestem nudna i przeciętnie wyglądam, ale zakochałam się w tobie. Tak, masz rację, to zadziała.
- Ally! Nie wyglądasz przeciętnie, jesteś piękna, i nie jesteś nudna. - Nie obchodziło mnie co powiedziała Trish.
To Trish. Musiała to powiedzieć, była moją najlepszą przyjaciółką.
- Musisz jechać z nim do Nowego Jorku. Znam cię, Ally. A to twoja szansa. To Nowy Jork, Boże Narodzenie, to może być cud świąteczny!
- Nie wierzę w cuda – mruknęłam.
- Co nadal jest dziwne.
To nie był głos Trish. Obróciłam się tylko po to, by zobaczyć Austina opierającego się o drzwi. Rozłączyłam się, nie wyjaśniając Trish co się dzieje.
- Uhm, hej Austin. Jak długo tu stoisz? - Patrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy.
- Na tyle długo by usłyszeć, że nie wierzysz w cuda. - Usiadł obok mnie. - Czy życie nie jest nudne, czy nie wierzysz w cuda? Nie wierzysz w 'długo i szczęśliwie'? W prawdziwą miłość?
Oddychanie wydawało się być wyjątkowo ciężkie w tej chwili.
- Umm, nie. To wszystko jest wyobraźnią ludzi, którzy mają na to nadzieje.
- To nic złego, nie? Mówią, że nadzieja trzyma nas przy życiu.
Wzruszyłam ramionami.
- Mówią też, że przynosi wieczne nieszczęście.
Zaśmiał się.
- Jezu Ally, jesteś strasznie zabawna. A teraz chodź, idziemy do domu. Nadchodzi niezła burza i musimy wrócić do domu zanim zacznie padać.


15 komentarzy:

  1. Pierwszy raz jestem pierwsza! A co do tłumaczenia
    Woooow, przecztłumaczyłaś to pięknie. Nie spodziewałabym sie takiego obrotu spraw. Mam nadzieje, ze to nie jest ostatnia część bo tego bym nie zniosła psychicznie.
    Jeśli to nie jest ostatnia czesc to mam nadzieje, ze wtawisz kolejną tak szybko jak sie da bo jesli bedziesz zwlekac to umreeee. Aaaa nie moge sie doczekac ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedno słowo: Wspaniałe
    Przetłumaczyłaś to cudownie.
    Austin taki kochany sie nagle zrobil ;)
    Czekam na kolejną część (jesli jest)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hey, hey, helloo!!!
    Boże jakie to piękne :'))
    Austin taki słodkii, ale coś mi się wydaj ze jednak usłyszał coś z tej rozmowy Ally z Trish O.o
    Już było tak bliskoo.... a tu Mimi;//////

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg, emocje przy czytaniu tego są świetne i uzależniające :D
    Czekam z wielką niecierpliwością na next!
    P.S. Dzięki za tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  5. Co tak mało?? ;((
    Chce więcej....

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. jejku jakie to magiczne, jest takie inne niż wszystkie opowiadania jakie czytałam, bardzo Ci dziękuję, że chciało Ci się to przetłumaczyć bo wiem jak to dużo pracy:) Już nie mogę doczekać się kolejnej części <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cooool ze wstawiasz gdy ja weszłam to powiedziałam WtF

    OdpowiedzUsuń
  9. Śliczny, czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. o matko cudne tłumaczenie. Podziwiam cię

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozpływam się. *.*
    Cudo!
    Kocham autorkę tego opowiadania! I przy okazji ciebie za chęci! ;d
    Nigdy nie czytałam czegoś podobnego i dam sobie rękę uciąć w zakładzie, że sama nie wpadłabym na coś podobnego!
    Czekam na ciąg dalszy, mordo. *u*

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniałe. Podziwiam Cię, że chciało Ci się to tłumaczyć. Ja bym zrezygnowała po połowie.
    Czekam na kolejną część, wstaw jak najszybciej :*

    OdpowiedzUsuń
  13. kiedy 3 część?

    OdpowiedzUsuń
  14. Jesuniu.... *-*
    Kocham cię Żelko za to, że tłumaczysz to opowiadanie z ang :)
    Jesteś cudowna <3
    Chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń