Jak mówiłam, dodaję dziś kolejną część tłumaczenia ^^ Jest dłuższa niż poprzednia. Po raz kolejny przepraszam za jakieś błędy, nieskładne zdania, czy coś, ale wiecie jak to jest z tłumaczeniami.
Miłego czytania!
(...)
Co
nie było tak trudne, jak myślałam, ponieważ gdy następnego ranka
weszłam do jego hotelowego pokoju razem z Mimi, uśmiechnął się
do mnie.
Uśmiechnął.
Nie głupkowato.
-
Dzień dobry, Ally!
-
Dzień dobry – mruknęłam.
Dez
spojrzał na nas.
-
Wasza dwójka rozmawia ze sobą? Wow, to coś nowego.
-
Po prostu nie miałam wczoraj humoru – oznajmiłam. Mimi
zmarszczyła brwi, ale nic nie powiedziała.
-
To cud świąteczny! - Austin wykrzyknął.
-
Nie ma jeszcze świąt – powiedziałam. - I nie wierzę w cuda.
Widocznie
niepotrzebnie to powiedziałam.
Dez
dyszał z przerażenia trzymając się za stół, by utrzymać się w
pozycji stojącej. Austin po prostu wpatrywał się we mnie.
-
Chwila, co?
-
Nie wierzę w cuda? - powtórzyłam. To zabrzmiało bardziej jak
pytanie.
-
Jak możesz nie wierzyć w cuda? - Dez wykrzyknął. - Co jeszcze,
może nie wierzysz w obcych?
Popatrzyłam
na Austina, by sprawdzić czy Dez mówi serio. Wzruszył ramionami.
Postanowiłam, że zmiana tematu będzie najlepszym rozwiązaniem.
-
Więc, co dziś robimy? - zwróciłam się do Mimi. Uśmiechnęła
się szczęśliwa.
-
Oh, to będzie świetna zabawa! Mamy sesję zdjęciową, co może nie
być aż tak fajne, ale po tym idziemy na spotkanie z fanami! Mamy
podpisywanie w centrum.
-
Świetnie! - Austin minął ją wychodząc z pokoju. Wydawał się
autentycznie podekscytowany. Mimi poszła za nim, więc ja też. Dez
szedł ostatni i mogę przyrzec, że usłyszałam jak mówi:
-
Ona nie wierzy w cuda...
~~~
Sesja
nie była zbyt świetna. Austin nie wyglądał na cieszącego się z
niej.
Dopisałam
coś do mojej listy.
Przystojny.
Bo
bądźmy naprawdę, naprawdę szczerzy. Mogłam nie lubić jego
osobowości, ale był słodki. Naprawdę słodki. I miał mięśnie,
które zauważyłam, gdy fotograf poprosił go o podniesienie
koszuli, by „rozdrażnić czytelników”.
Czymś,
co najbardziej spodobało mi się w Austinie, były jego oczy.
Nie
żebym narzekała na jego tlenione blond włosy, bicepsy, mięśnie
czy kości policzkowe, ale jego oczy urzekły mnie najbardziej.
Duże
i brązowe, odzwierciedlały go. Stawały się trochę ciemniejsze,
gdy był zdenerwowany, i mrugały, gdy był szczęśliwy. O jego
oczach powiedzieć można wiele.
Nie
żebym zwracała na nie uwagę, oczywiście.
Dlaczego
bym miała?
Po
sesji poszliśmy na lunch. A potem był czas na podpisywanie.
Byłam
przytłoczona ilością osób, które się pojawiły. Minęliśmy
kolejkę. Ja próbowałam policzyć osoby, a Austin wciskał swój
nos do okna z uśmiechem tak wielkim, że myślałam, że jego twarz
zaraz wybuchnie.
Miał
ładny uśmiech, gdy naprawdę się uśmiechał, nie głupkowato.
-
Możesz usiąść za Austinem by poznać jego kontakt z fanami. To
mogłoby być pomocne to twojego wywiadu, prawda? - Mimi zapytała.
Skinęłam głową.
Usiadłam
tuż za Austinem, kiedy Dez i Mimi popijali kawy obserwując wszystko
z daleka.
Wolałabym
być z nimi zważając na to, że krzyki były przerażająco głośne,
a większość dziewczyn patrzyła na mnie jakby chciała mnie zabić,
jeśli tylko miałyby szansę.
-
Więc, jesteś gotowa? - Austin zapytał przesuwając swoje krzesło,
tak, że siedziałam teraz bardziej obok niego, niż za.
-
Nie sądzę, że kiedykolwiek będę – wyznałam. - Nie rozumiem
jak udało ci się nie stracić jeszcze słuchu.
-
Co? - powiedział. Chciałam powtórzyć, gdy zrozumiałam żart.
-
Ha ha. Musisz być tym zabawnym w domu – żartobliwie poklepałam
go w ramię a on udał, że go zabolało. Wtedy uśmiechnął się
przed wróceniem na miejsce.
Zrozumiałam,
że była to pierwsza normalna konwersacja między nami. Właśnie
odzywał się do mnie miło, a jego matki nie było w pobliżu.
To
było trochę dziwne uczucie, nagle udawać, że nie ma pomiędzy
nami złej krwi. Ale nie czułam się źle. Po prostu trochę
dziwnie.
Mogłabym
się do tego przyzwyczaić.
Ponownie
obiecałam sobie, że dam mu szansę i przestanę go o wszystko
osądzać. Może był miły. Może ten tydzień nie będzie taką
katastrofą.
Zaczęłam
obserwować podpisywanie.
To
było szalone jakie te dziewczyny były. Siedzieliśmy tu godzinami i
jeszcze nie wszyscy się dostali do chłopaka. Ale centrum było
zamykane i musieliśmy przestać.
Austin
chciał kontynuować podpisywanie aż do ostatniej osoby. Ale nie
mogliśmy być tu całą noc.
Jedna
z ostatnich osób podeszła do niego patrząc na mnie podejrzliwie.
-
Kim ona jest? - zapytała. Austin uśmiechnął się do mnie.
Chciałam
powiedzieć, że jestem tylko reporterką, kiedy on mnie wyprzedził.
-
Tylko przyjaciółka.
~~~
-
Wiem, że nie jesteś moją przyjaciółką, okej – Austin
powiedział. Siedzieliśmy w samochodzie, z Dezem, czekając na Mimi.
Musiał
zauważyć mój szok, gdy to powiedział.
Nie
wiedział tego, że oprócz tego, że byłam w szoku, nie
przeszkadzało mi to, że nazwał mnie przyjaciółką.
Pamiętam
te motyle w brzuchu, gdy to powiedział. Udawałam głupią,
oczywiście, ale podobało mi się to, że mogłam mieć innego
przyjaciela poza Trish.
Nie
byłam jednak pewna, czy chcę by był to Austin.
-
Więc dlaczego to powiedziałeś? - zapytałam.
-
Bo nie chciałem zdradzać, że mam obok siebie reporterkę. To by
oznaczało więcej reporterów chcących robienia tego co ty, a ja
nie chcę spędzić całego życia na byciu ocenianym.
-
Nie oceniam cię! - powiedziałam obrażona.
Chciał
coś powiedzieć, ale uciął.
Mimi
weszła do środka, mówiąc jak niesamowici są fani Austina.
Odwróciłam się w stronę okna, opierając się o nie.
Po
prostu myślałam, że ja i Austin zaczęliśmy się już normalnie
porozumiewać.
-
Nie to miałem na myśli – wyszeptał.
-
Nie?
Cisza.
Boże, byłam gotowa wrócić do domu.
~~~
-
Nie wytrzymuję z tym chłopakiem. Wiem, że to po części moja
wina, że mnie nie lubi, ale ja sobie z nim nie radzę! On totalnie
myśli, że jest niesamowity.
Leżałam
na plecach na mojej kanapie rozmawiając z Trish przez telefon.
Miałam się spotkać z Austinem za godzinę i naprawdę nie chciałam
tego robić.
-
Przykro mi, że tak cię to męczy Ally. Jestem ci wiele winna za to
wszystko.
-
Tak – powiedziałam. - Kiedy nie będę musiała go już więcej
widzieć, wychodzimy gdzieś i ty płacisz.
-
Chcesz gdzieś wyjść? Jeju, on cię naprawdę zmienia. - Zaśmiałam
się.
To
była prawda. Nigdy nie lubiłam wychodzić. Lubiłam być w moim
mieszkaniu, oglądać filmy. Ale spędzanie czasu z kimś kto mnie
nie lubi, dało mi do myślenia, że strasznie tęsknię za czasem z
Trish.
Moją
jedyną przyjaciółką.
-
Muszę iść Trish, albo się spóźnię, a on mnie zamorduje. Albo
zrobi imprezę, bo pomyśli, że nie przyjdę. Nieważne, zadzwonię
do ciebie później, tak?
-
Oczywiście. I Ally?
-
Tak?
-
Powodzenia.
~~~
Spóźniłam
się. Tylko trochę, ale spóźniłam. Nienawidziłam być spóźniona.
Drzwi
Austina były otwarte, wbiegłam więc do środka, myśląc, że
wszyscy na mnie czekają.
Nie
było tak.
Austin
leżał na kanapie, zupełnie jak ja piętnaście minut temu.
Pomijając to, że jego gitara leżała na nim, a on cicho na niej
pobrzdąkiwał. Zatrzymałam się przy wejściu, nie będąc pewna,
czy ogłosić moją obecność, czy po prostu odejść.
Ale
nie ruszyłam się. Wyglądał na zdołowanego. Naprawdę
zdołowanego.
Znana
melodia zabrzmiała w moich uszach i natychmiast w oczach pojawiły
się łzy.
Rozpoznałam
piosenkę, którą grał.
Ponieważ
była to piosenka przy której płakałam miliony razy, gdy miałam
szesnaście lat, a moja mama odeszła. Piosenka przy której płakałam
w nocy przez trzy lata, każdej nocy. Piosenka, która prawie
natychmiast wywołała u mnie płacz.
"Was
it easier to pack your bags,
And
book that flight to Paris as
the
plane began to move that afternoon."
Naprawdę
chciałam odejść, ale nie mogłam. Jedyne co mogłam zrobić to
podejść do niego. Miał zamknięte oczy, więc nie zauważył mnie.
"And
the kids that you hold, in your arms
With
promises to protect them from harm
But
they grow, and they go,
and
you're all alone.
All
the kids, all the kids that you hold.
And
it's a shame that it ends this way,
with
nothing left to say.
So
just sit on your hands, while I walk away.
It's
a shame, it's a shame, it's a shame
When
my hands begin to shake,
when
bitterness is all I taste. "
Usiadłam
na kanapie, naprzeciwko niego. To wyglądało jakbym przebudziła go
z transu, bo otworzył oczy i przestał grać. Ale nie usiadł. I nie
kazał mi wyjść.
Może
dlatego, że zauważył łzy, które zebrały się w moich oczach.
-
Zawsze śpiewam tę piosenkę, gdy myślę o moim tacie –
powiedział cicho. Było to ledwo słyszalne.
-
Tęsknię za nim. Ale postanowił odejść i nie mogę nic z tym
zrobić.
Wskazał
na kartkę papieru leżącą na stole. Nie wzięłam jej.
-
Co to jest?
-
To list. Od mojego ojca – pociągnął za struny gitary. - Od tego,
kto zostawił mnie, zostawiając nas. Powiedział, że mnie nie
zapomni, Ally.
Mogłabym
powiedzieć, że ledwo powstrzymywał się od płaczu. Naprawdę nie
chciałam by płakał. Nie dlatego, że byłoby to niechlujne, czy
dlatego, że nie byliśmy przyjaciółmi, czy nie dałoby mu to nic.
Dlatego, że nie chciałam widzieć go smutnego.
-
Ale zapomniał, prawda? - wyszeptałam. - Moja mama też.
-
To dlatego...? - nie skończył. Nie musiał.
-
Tak, to mi o niej przypomina.
-
Mi też. O moim tacie, oczywiście, nie o twojej mamie. - Mimo
wszystko, zaśmiałam się. Austin też.
Powoli
usiadł patrząc na mnie.
-
Często widzisz twojego tatę? - zapytał. Skinęłam.
-
Tak. Jesteśmy bardzo blisko. - Przygryzł wargę i spojrzał mi
prosto w oczy. Czułam, że jego wzrok przebija mnie na wylot, jakby
patrzył w głąb mojej duszy.
-
Zatrzymaj go blisko. Gdy straciłem ojca, straciłem część mojej
matki, razem z nim. Zapomniałem, że dla niej to też był ciężki
czas. Nadal nie znalazłem sposoby, by naprawić tą... część jej.
Tą zagubioną część.
Brzmiał
tak niesamowicie smutno.
To
był pierwszy raz kiedy Austin w moich oczach był normalnym
człowiekiem. Teraz nie był gwiazdą popu, czy człowiekiem, który
mi nie ufa.
Był
człowiekiem, z którym dzieliłam znany mi żal.
Uśmiechnęłam
się do niego.
-
Zatrzymam. - Myślałam o tym przez chwilę.
-
Myślę, że ja i mój tata mamy specjalną relację. Gdy mama
odeszła, musieliśmy pogodzić się z życiem bez niej. Było
inaczej. Ale teraz, nie myślę, że mogłabym żyć z inną osobą.
Znaleźliśmy razem drogę, żyjemy razem, ale nie całkowicie,
rozumiesz?
Chciałam
dodać coś jeszcze. Ale Austin mi przerwał.
-
Ally, czy ktokolwiek kiedyś ci powiedział, że gadasz za dużo?
Obrażona
wydobyłam z siebie dźwięk typu „pfff”. Dzięki temu wróciliśmy
do tego, jak zaczęliśmy.
Bez
słowa wstałam i odwróciłam się. Spojrzałam na niego ostatni raz
przed wyjściem. I poczułam jak moje serce zastyga. Widziałam łzy
w oczach Austina. Mogłabym powiedzieć, że próbował je przede mną
ukryć zagryzając wargi, odwracając głowę, gdy zobaczył, że na
niego patrzę.
To
dlatego na mnie warknął? Chciał żebym odeszła, by mógł się
rozpłakać?
Może
nie był chamem, może był chamem, bo został zraniony.
Zawsze
starałam się widzieć dobro w ludziach. I dziś był pierwszym
dniem, gdy zobaczyłam powód takiego zachowania Austina. I był to
też dobry powód.
Nie
stracił tylko ojca, ale w pewnym sensie też matkę. Nadal byli ze
sobą blisko, widać to w oczach Mimi.
Ale
w jej oczach widać też coś innego.
Coś
jak... żal. Ponieważ gdy patrzyła na niego, widziała część jej
życia, której nie chciała sobie przypominać. Przypominała sobie
o swoim bólu, który ja tak dobrze znałam.
Byłam
rozdarta między wróceniem i pocieszeniem Austina, a zostawieniem
go. Zdecydowałam, że nie znam go na tyle dobrze, by wrócić.
Nie
mogłam mu pomóc, ale czułam się trochę winna, gdy wchodziłam do
windy.
Ponieważ
z jakiegoś powodu, widok Austina zranionego, sprawiał, że ja także
czułam się źle.
~~~
Austin
nie miał nic ważnego do roboty dzisiaj. Miał kilka wywiadów i
prób. Mimi powiedziała mi, że mogę wrócić do domu, jeśli chcę.
Dziwne,
ale nie chciałam.
Nie
byłam pewna dlaczego, ale pomysł spędzenia czasu z Austinem, nie
był już dla mnie taki straszny. Może to z powodu tego co stało
się dziś rano.
Jakikolwiek
byłby to powód, kazał mi z nim zostać, choć nie musiałam.
Oglądanie
próby Austina z jego zespołem było świetne. Brzmiał wspaniale,
był niesamowitym tancerzem i muzykantem.
Niesamowity
wykonawca, napisałam.
-
Świetnie, piąteczka! - usłyszałam głos Austina. Członkowie
zespołu opuścili pomieszczenie, ale Austin nie poszedł za nimi. Po
prostu usiadł z jego gitarą, zupełnie jak wtedy, gdy obiecaliśmy,
że zaczniemy zachowywać się jak normalni ludzie.
I
czułam, że już nie musieliśmy udawać. On nie był taki zły.
Chyba.
Nie
byłam całkowicie pewna co z nim zrobić. Czasami czułam, że już
mnie nie nienawidzi. A czasami czułam, że ma ochotę mnie zabić.
-
Hej – powiedziałam cicho, gdy zbliżyłam się do niego.
Odpowiedział z małym uśmiechem:
-
Hej.
Przez
chwilę między nami panowała cisza. Była to nieprzyjemna cisza i
myślałam, czy nie powinnam po prostu wyjść. Ale on zaczął
mówić.
-
Mogę cię o coś zapytać, Ally?
Skinęłam
głową.
-
Moja mama właśnie mi coś powiedziała. I nie jestem pewny co
powinienem zrobić. - Mówił, ale nie patrzył na mnie. Siedział na
ziemi i szarpał struny od gitary, a jego oczy wlepione były w
podłogę.
-
Co ci powiedziała? - usiadłam obok niego.
Niezbyt
blisko.
-
Że mogę wystąpić w telewizji w święta? - zabrzmiało to jak
pytanie, i przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć.
-
Wow, To jest... wielkie. Prawda?
-
Tak. W Nowym Jorku. To nie Times Square w Sylwestra, ale to też coś
wielkiego.
Wreszcie
spojrzał na mnie i wyglądał... smutny.
-
Co oznacza, że ja naprawdę muszę to zrobić. Muszę powiedzieć
'tak'. Ale nie chcę zawieść moich fanów, Ally.
Zmarszczyłam
brwi. - Zawieść fanów?
-
Próby są obowiązkowe i w ten sam dzień co mój koncert w Miami.
Co oznacza, że jeśli się zgodzę, muszę odwołać ten koncert –
przestał mówić. - Nigdy nie odwołałem koncertu. I nie chcę tego
robić. Ale nie mogę powiedzieć 'nie' Nowemu Jorkowi. Co mam
zrobić?
-
Austin – powiedziałam cicho. - Dlaczego pytasz o to mnie?
-
Bo ty odpowiesz mi szczerze. Nie obchodzą cię moje uczucia jak Deza
czy moją mamę, po prostu powiesz mi co powinienem zrobić.
Pomyślałam
o tym przez chwilę wyobrażając sobie, że to ja jestem Austinem.
Nie
wiem co bym zrobiła. To różna decyzja. Ale z drugiej strony,
wystąpienie w telewizji w święta było czymś wielkim. Wiele ludzi
by to oglądało. Mógłby zdobyć tony fanów.
-
Myślisz, że twoi fani są rozsądni? - zapytałam go. Skinął
głową. - Więc zrozumieją, że musisz wyjechać do Nowego Jorku.
Nie musisz anulować koncertu, po prostu go przenieś. Będą go
mieć, po prostu trochę później.
Westchnął.
-
Naprawdę myślisz, że powinienem jechać do Nowego Jorku?
Spojrzałam
na niego i zobaczyłam wątpliwość w jego oczach.
Jak
powiedziałam wcześniej, z jego oczu można wyczytać wiele.
Myślałam
o motywach na odpowiedzi jakie mu dawałam. Nie mówiłam tego, bo
nie mógłby spędzać ze mną całego tygodnia, bo święta są już
za cztery dni. Nie mówiłam tego, bo przejmowałam się jego
karierą.
Mówiłam
to, bo to było to, co ja bym zrobiła.
-
Tak, myślę, że powinieneś.
~~~
Nadal
miałam dwa dni do wyjazdu Austina do Nowego Jorku. I zamierzałam
wykorzystać je jak najlepiej.
Bo
tak naprawdę nie miałam o czym pisać.
Albo
raczej, nie było nic na tyle interesującego.
Widziałam
na twitterze, że Austin przesunął swój koncert w Miami na
następny tydzień. Jego fani nie wyglądali na aż tak zdołowanych
tą wiadomością. Większość była naprawdę szczęśliwa, że
zagra w 'The Night Before Christmas'.
Tak,
tak to się nazywało. Najwyraźniej jest to transmitowane co roku i
wiele ludzi to ogląda.
Weszłam
do holu hotelowego, wiedząc, że dzień będzie taki sam jak każdy
inny.
Ale
nie był.
-
Oh Ally, tu jesteś! Proszę, powiedz, że widziałaś Austina –
Mimi była na skraju histerii.
-
Co, nie? Dlaczego?
Dez
podbiegł do mnie.
-
Widziała go?
-
Nie – Mimi westchnęła. - Nie możemy go znaleźć, kochanie. Nie
było go w jego pokoju dzisiejszego ranka. Nie możemy go nigdzie
znaleźć. – Wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać.
Mogłabym
powiedzieć, że nikt się tym nie zajął. Więc naturalnie, wzięłam
to na siebie.
-
Okej. Po pierwsze, dzwoniliście do niego?
Dez
skinął głową.
-
Nie odpowiada.
-
Co prawdopodobnie oznacza, że nie chce byście go znaleźli. Dez,
jakie są jego ulubione miejsca? Takie, do których chodzi, gdy chce
pomyśleć?
Dez
pomyślał o tym przez chwilę.
-
Może plac zabaw? Albo mógł pójść na plażę. - Skinęłam
głową.
Wiedziałam,
że Mimi nie byłaby w stanie mi teraz pomóc. Nie myślała
racjonalnie.
-
Dez, ty idź na plażę. Poszukaj go tam. Ja pójdę na plac zabaw.
Mimi, ty zostań tu w razie jakby wrócił. Rozumiecie?
Obydwoje
skinęli głową. Dez wybiegł z hotelu, a Mimi usiadła w holu
opierając głowę na swoich rękach. Naprawdę się martwiła.
Powinnam
zamordować Austina za to, że tak wystraszył swoją matkę.
Ale
najpierw musiałam go znaleźć.
~~~
Zauważyłam
go już z daleka. Był jedyną osobą na placu. Nie podeszłam do
niego natychmiastowo. Najpierw napisałam do Deza i Mimi, że go
znalazłam.
Nie
mogłam dłużej pozostawiać ich w niepewności.
Podeszłam
do niego powoli. Liczyłam się z tym, że byłam jedną z ostatnich
osób, które właśnie chciał widzieć, ale nie mógł zostać tu
na zawsze, więc nie miał wyboru.
-
Austin?
Podniósł
swój wzrok na mnie. Siedział na jednej z huśtawek. Wyglądał na
zdołowanego co sprawiło, że moje serce się rozpadło.
Nie
wiem dlaczego zabolał mnie widok jego, smutnego. Chciałam po prostu
wziąć go w swoje objęcia i sprawić, by wszystko było dobrze.
Chwila,
co?
Zdecydowałam,
że była to moja naturalna chęć pomocy innym. Nie miało to nic
wspólnego z Austinem. Ja go nawet nie lubiłam.
Prawda?
Usiadłam
na drugiej huśtawce. Nie powiedziałam nic. Wiedziałam, że to on
zacznie rozmowę, jeśli będzie chciał.
Chciał.
-
Czy moja mama się martwi? - zapytał cicho.
-
Tak.
-
Czy wie, że tu jestem?
-
Tak.
-
To dobrze.
Kolejna
cisza. A potem, ponownie jego głos. Drżący.
-
Czuję się winny, Ally.
-
Za co? - zmarszczyłam brwi.
-
Za zawiedzenie wszystkich. - Wyjął swój telefon. - Spójrz.
Otwarty
był twitter. Rozejrzałam się po stronie, którą otworzył.
O
matko. Trend w jaki kliknął nazywał się
#MiamiChceIchKoncertAustin!
A
ludzie, którzy to pisali nie byli szczęśliwi. Mówili, że wolał
sławę od swoich fanów. Że się zmieniał. Że wcale się nimi nie
przejmował.
Wiedziałam,
że to nie była prawda. Wiele można było powiedzieć o Austinie.
Ale definitywnie przejmował się on swoimi fanami.
Może
nawet aż za bardzo.
-
Austin, to tylko jeden trend – powiedziałam cicho. - Nie wszyscy
tak uważają.
-
Ta, to jeden trend, który jest w trendach światowych – warknął.
Westchnęłam. I on też.
-
Przepraszam. Nie miałem tego na myśli. Ja po prostu... zawsze
mówiłem, że swoich fanów będę stawiał ponad wszystko. A teraz
tak nie jest.
Zamknęłam
twittera i oddałam mu telefon.
-
Wiesz co? Oni nie są prawdziwymi fanami. Prawdziwi fani, ci, którzy
przejmują się tobą, są z ciebie dumni.
Austin
posłał mi mały uśmiech. Mogę powiedzieć, że mi nie uwierzył.
Spojrzał w niebo.
-
Ta wygląda trochę jak królik – wskazał na chmurę.
Zachichotałam.
Jeśli
chciał zmienić temat, nie będę mu przeszkadzać. Zrobię wszystko
by przestał być smutny.
-
Królik? Naprawdę? To nieprawda. Jak dla mnie, to świnka morska. -
Zaśmiał się.
Zauważyłam,
że kiedy się śmiał, jego cała twarz rozjaśniała się. Jego
oczy błyszczały, a on sam po prostu wyglądał na szczęśliwego.
Zaczął
mówić, słowa wychodziły z niego jak z wodospadu.
-
Wiem, że myślisz, że to głupie, żeby 24-letni facet lubił
przychodzić na plac zabaw i huśtać się na huśtawkach. Ale
uwielbiam ten spokój. Zazwyczaj tylko się huśtam i patrzę w
chmury. Jeśli skupisz całą swoją uwagę na chmurach, czujesz się
jakbyś latała.
-
To mało prawdopodobne. Nie możesz rozhuśtać się tak wysoko, by
mieć wrażenie, że latasz – odpowiedziałam sceptycznie.
Austin
potrząsnął głową. - Wow, musisz świetnie bawić się na
imprezach, Ally. - Zeskoczył ze swojej huśtawki.
Miałam
zrobić to samo, ale zastygłam, gdy poczułam jego ręce na moich
plecach.
-
Austin?
-
Tak? - zaczął mnie popychać. Moje nogi oderwały się od ziemi.
-
Co ty robisz? - Nie odpowiedział. Zauważyłam, że byłam coraz
wyżej i wyżej.
To
nie był dobry pomysł.
Ale
nie mogłam go powstrzymać.
-
Zrób to. Spójrz na niebo.
Zrobiłam
to. I uśmiechnęłam się. Wiatr rozwiewał moje włosy. I właśnie
wtedy zrozumiałam co on miał na myśli.
Ja
naprawdę latałam.
Albo
spadałam. Jakkolwiek to nazwiemy.
Słyszałam
głos Austina wywołujący moje imię, gdy spadałam na ziemię.
Upadłam, oczywiście, płasko na twarz. Na szczęście był tam
piasek i ziemia, a nie beton, ale nadal to bolało. Poczułam znajome
ukłucie.
Leżałam
tak przez kilka sekund, przed tym jak powoli próbowałam usiąść.
Austin do mnie podbiegł.
-
O matko, Ally, przepraszam! Wszystko w porządku? Ostrożnie! -
Pomógł mi usiąść.
Zauważyłam,
że jego twarz była naprawdę blisko mojej.
Ewentualnie
uderzyłam się tak mocno, że cierpię na wstrząs.
-
Oh.. ałł.. - jęknęłam.
-
O boże... Ally, ty krwawisz! - Austin dotknął mojego policzka.
Mój
policzek palił. Ale nie byłam pewna, czy to dlatego, że się
skaleczyłam, czy dlatego, że dotknął mnie Austin.
Byłam
prawie pewna, że dostałam wstrząsu. To było jedyne sensowne
wyjaśnienie na to, dlaczego nagle poczułam potrzebę pochylenia się
do przodu i...
-
Ally? Zadzwonić po karetkę? Nie reagujesz na nic. - Wreszcie
wróciłam do rzeczywistości.
-
Uhm, nie, jest ok, chyba. Potrzebuję... bandażu...
-
Wróćmy do hotelu. - Austin złapał mnie pod ramię i powoli pomógł
wstać. Poszedł do swojego auta. Nie puściłam jego ręki ze
strachu przed upadnięciem.
Miałam
małe zawroty głowy.
Pomógł
mi usiąść do auta.
Gdy
już się dobrze usadziłam, opuścił mnie. Miejsce w którym mnie
trzymał także paliło. Brak jego lewej ręki sprawił, że
zadrżałam z zimna.
Wsiadł
do auta i ruszył. Jechał trochę zbyt szybko, ale nie nic nie
powiedziałam.
Pomyślałam,
że to ja byłam przyczyną jego zachowania.
-
Jesteś naprawdę niezdarna, prawda? - Austin zapytał kilka minut po
przyjemnej ciszy w samochodzie.
Spojrzałam
na niego. Głupkowato się do mnie uśmiechał.
Nie
wiem, czy to przez ten wstrząs, ale zaśmiałam się.
-
Teraz wiesz, że to, że złamałam twoją gitarę, było
przypadkiem. - Obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem, a potem ponownie
nastąpiła cisza.
~~~
Mimi
czekała na nas w hotelu.
-
Ausitn, jeśli kiedykolwiek zrobisz to jeszcze raz... - Nie
dokończyła, tylko przytuliła go. I on ją też, a potem ostrożnie
się od niej odsunął. Mama Austina podbiegła do mnie.
-
Oh kochanie, co ty zrobiłaś! Masz krew wszędzie! - Jej oczy były
tak duże jak spodki.
-
To wygląda gorzej niż myślałam... - powiedziałam słabo.
Oczywiście,
że to bolało.
Poczułam
rękę na dolnej części pleców. Odwróciłam się, by zobaczyć
Austina stojącego za mną.
-
Idziemy cię wyczyścić – powiedział pchając mnie do windy.
-
Ale Austin, spóźnimy się na wywiad i... - Mimi zaczęła, ale on
jej przerwał.
-
Odwołaj to. Powiedz, że jestem chory, czy coś.
Popchnął
mnie prosto do środka windy i wymruczał coś pod nosem. Nie byłam
pewna, ale powiedział chyba 'I tak mnie już wszyscy nienawidzą.'
Tak,
to dokładnie co powiedział.
-
Nie nienawidzą cię, Austin – powiedziałam cicho. Nie
odpowiedział, a ja nie naciskałam. Wiedziałam, że ja też nie mam
co jeszcze powiedzieć.
Zaprowadził
mnie do swojego pokoju hotelowego.
-
Usiądź! - Wskazał w kierunku małego kuchennego blatu. Wskoczyłam
na niego. Normalnie sama bym się oczyściła, ale miałam wrażenie,
że współpraca z nim była jedyną opcją, jaką miałam do
wybrania.
Wyszedł
z łazienki z mokrą szmatką i bandażem. Podszedł blisko mnie i
przyłożył mi szmatkę do policzka.
Ponownie
zauważyłam jak blisko mnie był. Prawie dystans do pocałunku.
Na
Boga, Ally, co się z tobą dzieje? - Skarciłam samą siebie.
Musiałam wziąć się w garść.
-
Boli? - Austin wyszeptał.
-
Jest ok – też wyszeptałam.
-
Dlaczego szepczemy? - wyszeptał. Zaczęliśmy się śmiać.
-
To może zaboleć, ale muszę zmyć krew z twojej twarzy – zaczął
poruszać szmatką. Zapiszczałam, ale trzymałam się.
Miał
rację, nie mogłam cały dzień chodzić z krwią na twarzy.
-
Ally? - głos Austina się zachwiał. Uniosłam brew.
-
Tak?
Zatrzymał
się patrząc na mnie, myśląc czy powinien kontynuować.
Zrobił
to.
-
Pojedziesz ze mną do Nowego Jorku?
~~~
-
I co powiedziałaś?
Byłam
za ladą w Sonic Boomie. Trish stała naprzeciwko mnie. Opowiadałam
jej o moim dniu.
-
Powiedziałam mu 'tak' – położyłam brodę na moich rękach. -
Wiesz, że nie umiem odmawiać ludziom. Jeśli bym to zrobiła, nie
darowałabym sobie tego. A on wyglądał na takiego smutnego, Trish!
Nie lubię widzieć jak ludzie są smutni.
Trish
skinęła głową. Wiedziała o wszystkim. Używa tego na mnie cały
czas.
Po
oczyszczeniu mojej twarzy, Austin kazał mi wrócić do domu.
Powiedział, że nie ma nic takiego do roboty, bym musiała zostać.
Zwłaszcza, że za dwa dni czekała mnie wielka podróż!
Nawet
nie wiem dlaczego tak łatwo się zgodziłam. Jeśli Trish zapytałaby
mnie czy pojadę z nią do Nowego Jorku za dwa dni, zostawiając
sklep, zaśmiałabym się jej w twarz. A jeśli już, przekonywałaby
mnie godzinami.
A
kiedy Austin mnie o to zapytał, nawet o tym nie pomyślałam. Po
prostu jedno spojrzenie i powiedziałam 'tak'.
Nawet
nic nie powiedział na moją odpowiedź. Po prostu się uśmiechnął
i wysłał mnie do domu.
Pomogło
mi to w zrozumieniu, że moja niechęć do Austina zniknęła.
Właściwie to polubiłam go. Był dla mnie miły i gdy zobaczyłam
inną stronę jego, stronę, gdy prawie płakał, bo kilka ludzi na
twitterze się na niego wkurzało, uświadomiłam sobie coś.
Że
on był tylko 24-letnim chłopakiem, który nie miał nikogo poza
swoją matką i przyjacielem. Poza tym, że żył w świetle
reflektorów, ludzie oceniali każdy jego ruch.
Nie
chciałabym tego. To właśnie dlatego nie chciałabym być gwiazdą.
Tylko tekściarką. Bo nikt nie wiedziałby kim jesteś i nikt by się
tobą nie interesował.
Z
drugiej strony był też mój strach przed występami. Nienawidziłam
śpiewać przed ludźmi. Gdy miałam cztery lata, śpiewałam przed
kolegami z klasy. Potknęłam się i upadłam.
Nie
było aż tak źle, nie tak, kiedy złamałam nos, czy spotkałam
Austina, ale czteroletnia ja nie wybaczyła sobie tego i obiecała,
że już nigdy nie wystąpi przed nikim.
Podtrzymuję
tę obietnicę.
Nikt
nawet nie słyszał jak śpiewam. Nawet tata, czy Trish. I nie
planowałam by miałoby się to zmienić.
Skupiłam
się na Trish. Mówiła mi co powinnam spakować.
-
Uważaj, myślisz, że w Miami w grudniu jest zimno, ale zobaczysz
jak jest w Nowym Jorku. Weź dużo ciepłych ubrań, albo
zamarzniesz. Okej? W święta będziesz w Nowym Jorku?
Skinęłam
głową.
-
Tak. Ale to nieważne. Mój tata nadal chce być pojawiła się na
imprezie.
-
Dobrze. - Trish przychodzi na nasze świąteczne imprezy co roku.
Kocha je.
Najpewniej
dlatego, że oznacza to darmowe przekąski i mój tata nigdy nie pyta
nikogo o prezenty świąteczne.
-
Będę za tobą tęsknić, Ally.
-
Ja za tobą też.
Rozmawiałam
z Trish przez chwilę. Gdy sklep został zamknięty, weszłam po
schodach i zaczęłam się pakować. Uśmiechałam się. Będę
tęskniła za spędzeniem świąt z Trish i tatą. Ale robię to co
roku.
I
naprawdę chciałam spędzić święta w Nowym Jorku.
Z
Austinem.
Chwila,
co?
~~~
-
Dzień dobry! - zawołałam. Pokój Austina wyglądał na pusty, więc
rozsiadłam się na kanapie. Było trochę wcześnie, więc pewnie
nie był jeszcze gotowy.
Wgapiałam
się w jego gitarę, która stała naprzeciwko mnie. Umiałam grać
na gitarze, ale wolałam pianino.
Rozejrzałam
się. Nie wyglądało na to by Austin był w pobliżu. Wzięłam
instrument do ręki.
Powoli
pociągnęłam za struny. Wydobył się dźwięk.
Zrozumiałam,
że gram znaną mi piosenkę. Uśmiechnęłam się.
Ona
zawsze wywoływała u mnie uśmiech.
Chciałabym
być odważna.
Cicho
śpiewałam słowa piosenki upewniając się, że nikt nie mógłby
mnie usłyszeć.
"You
can be amazing, you can turn a phrase
into
a weapon or a drug.
You
can be the outcast,
or
be the backlash of somebody's lack of love.
Or
you can start speaking up.
Sometimes
a shadow wins,
But
I wonder what would happen if you…"
Usłyszałam
inny głos.
"Say
what you wanna say,
and
let the words fall out.
Honestly,
I wanna see you be brave."
Wydobyłam
z siebie dziwny dźwięk, jakbym chciałam krzyknąć i podskoczyć.
Austin
stał w drzwiach jego łazienki, uśmiechając się do mnie
głupkowato.
Nie
miał na sobie koszulki.
Oblewając
się rumieńcem, odwróciłam się.
-
No dalej, nie przestawaj! Kocham tę piosenkę! - Austin podszedł
bliżej i usiadł na kanapie obok mnie.
Jeśli
łaskawie założyłby koszulkę, przestałabym się rumienić.
-
Dalej, kontynuuj! - powiedział. Zaczęłam ponownie grać z
nadzieją, że to dziwne uczucie zniknie.
"I
just wanna see you,
I
just wanna see you,
I
just wanna see you,
I
wanna see you be brave."
Uśmiechnęłam
się. Brzmiał dobrze i ja też zachciałam śpiewać.
"Innocence,
your history of silence,
Won't
do you any good.
Did
you think it would?
Let
your words be anything but empty,
Why
don't you tell them the truth?"
Austin
kołysał głową i zaczęłam się śmiać. Nie czułam się już
dziwnie.
"Say,
what you wanna say,
And
let the words fall out.
Honestly,
I wanna see you be brave."
Piosenka
się skończyła i odłożyłam gitarę. Austin przechylił głowę
na bok i spojrzał na mnie.
-
Dlaczego nie śpiewasz, Ally? Widać, że to lubisz. - Wzruszyłam
ramionami.
-
Po prostu – odpowiedziałam. Mogłam powiedzieć mu o prawdziwym
powodzie. Mogłam powiedzieć mu o moim strachu. Mogłam powiedzieć,
że ta piosenka była jedną z rzeczy, które sprawiały, że
chciałam być na tyle odważna, by wystąpić przed kimś.
Kimkolwiek.
Ale
nie powiedziałam mu o niczym. Nie byłam pewna, czy ufam mu na tyle,
by zdradzić mu coś takiego.
Nie
naciskał. Wstał i rozciągnął się.
Ponownie
odwróciłam od niego wzrok, starając się ukryć rumieńce, które
pojawiły się na mojej twarzy.
-
Pójdę znaleźć koszulkę. - Zniknął za drzwiami łazienki.
Siedziałam
tam przez chwilę. Przypomniałam sobie co jest powodem mojej
obecności tutaj, czyli pisanie artykułu o tym chłopaku. Nie miałam
właściwie dużo napisanego. Wzięłam mój notatnik w celu
dopisania czegoś.
Naprawdę
utalentowany. Muszę mu to przyznać.
-
Co to? - głos był naprawdę blisko mojego ucha i ponownie, wydałam
z siebie dźwięk podchodzący pod krzyk.
-
Mógłbyś przestać mnie straszyć?! - krzyknęłam.
Austin
przewrócił oczami.
-
Co to jest? - zabrał mi notatnik z rąk. Wskoczyłam na kanapę
próbując mu go wyrwać, ale trzymał go wysoko nad jego głową i
wiedziałam, że nigdy go nie złapię, więc się poddałam.
-
To lista. O tobie. Do mojego artykułu. - Zmarszczył brwi.
-
Tu nie ma wielu dobrych cech. - Odwrócił się i wziął długopis.
Zaczął coś pisać w moim notatniku.
-
Co ty do cholery robisz? - Podbiegłam do niego próbując wyrwać
zeszyt, ale zablokował mnie swoim ciałem.
-
Dopisuję coś do twojej listy. - Poruszył się trochę.
Nie
tyle bym była w stanie zabrać mój zeszyt, ale tak bym widziała co
pisze.
Zabawny.
Sympatyczny. Dobry kucharz. Miły. Dobry gust muzyczny.
Podkreślił
też Przystojny.
Kiedy
wreszcie odzyskałam swój zeszyt, dopisałam coś.
-
Hej, to nie fair! Nie możesz tego umieścić w swoim artykule! -
powiedział wkurzony.
Zarozumiały.
-
Dlaczego nie? - przybliżyłam się do niego, tak, że mój nos
prawie dotykał jego.
-
Ponieważ to nie jest pozytywne!
-
Cóż, nie muszę pisać pozytywnych rzeczy, tylko szczerych –
zdradziłam. Przybliżył się tak, że teraz nasze nosy się
stykały.
Ale
nie cofnęłam się, bo wiedziałam, że było to to, czego on
chciał.
-
Więc myślę, że musisz dopisać coś jeszcze.
-
Co?
-
Lubi łaskotać. - A po tym, zaczął mnie łaskotać.
Natychmiast
zgięłam się, z trudem łapiąc powietrze i śmiejąc się. Mam
naprawdę straszne łaskotki i nie lubię, gdy ktoś to robi.
Próbowałam
odsunąć od siebie jego ręce, ale był zbyt duży i silny dla mnie.
Upadłam na podłogę, łapczywie łapiąc powietrze.
-
Więc jak, myślisz, że możesz usunąć to ostatnie słowo z listy?
- powiedział śmiejąc się.
-
Nigdy! - krzyknęłam. Przekręcił się tak, że leżał na mnie i
nadal mnie łaskotał. Próbowałam uciec, ale nie mogłam.
I
wtedy przestał.
Chciałam
się ruszyć, ale nie mogłam. Nie tylko dlatego, że był tak silny
i leżał na mnie.
Nie
mogłam się ruszyć, bo był tak blisko mnie. Jego twarz była
zaledwie kilka centymetrów od mojej. Jeśli bym chciała, mogłabym
go pocałować.
I
na Boga, ja tego chciałam.
To
wyglądało jakby powoli zbliżał się do mnie, albo ja sobie to
wyobrażałam. Czy on miał zamiar...
-
Austin? Co ty robisz na podłodze?
Głos
Mimi mnie wystraszył. Pisnęłam, uderzając się o głowę Austina.
Słyszałam
jego skowyt bólu, ale całą uwagę skupiłam na Mimi. Wyglądała
na jednocześnie zszokowaną i rozbawioną. Wstałam, strzepując
niewidzialny kurz z moich ubrań i podeszłam do niej lekko
szczęśliwa.
-
Dzień dobry, Mimi, jak się czujesz? Więc, jakie są plany na
dzisiaj? Nie mogę się już doczekać!
Matko,
powinnam nauczyć się przestać tyle gadać, gdy byłam
zdenerwowana. Nie pomagałam sobie.
Minęłam
ją i wyszłam z pokoju, przedtem, ostatni raz, spoglądając na
Austina.
Siedział
na podłodze, patrząc trochę zakłopotany, trzymając rękę na
głowie. Nie byłam pewna, czy płakać, czy śmiać się.
~~~
Spotkałam
się z Mimi, Dezem i Austinem w aucie. Dez powiedział mi, że dziś
idziemy do studia nagrań.
Nigdy
w takim nie byłam.
Austin
i ja rozmawialiśmy, ale nie o tym co zdarzyło się dzisiejszego
ranka. Nie byłam nawet w stanie zapytać go, czy wszystko dobrze z
jego głową.
Ale
zauważyłam guza na jego głowie, więc musiało go boleć bardziej
niż mnie.
Studio
było małe. Było tam wiele rzeczy, których nazw nie znałam.
Wzmacniacze dźwięku, urządzenia do nagrywania i inne takie rzeczy.
-
Będziesz nagrywał piosenkę? - zapytałam Austina. Siedział na
dużym stołem z przyciskami, których nie chciałam dotykać.
-
Zdecydowanie. Chcę nagrać piosenkę świąteczną, która będzie
niespodzianką, ale nie miałem wcześniej na to czasu –
odpowiedział.
Nie
mogłam się nie uśmiechnąć. Wyglądał na dumnego z siebie, gdy
pomyślał o tej piosence.
Nie
przejmował się tym, że wiele artystów miało taki sam pomysł
przed nim. Był tym podekscytowany.
Mogłam
powiedzieć to po tych iskierkach w jego oczach, które pojawiały
się za każdym razem, gdy mówił o czymś, z czego był dumny.
Zazwyczaj pojawiały się, gdy mówił o muzyce.
Nie
żebym zwracała uwagę na jego oczy, oczywiście.
Wskazał
na stos kartek trzymanych przez Deza.
-
Najpierw musimy jedną wybrać.
-
Huh? - zapytałam będąc pogrążona w moich myślach. Nie
wiedziałam o czym mówi.
-
Piosenkę – uśmiechnął się głupkowato. - Musimy wybrać
piosenkę.
-
Nie piszesz własnych piosenek, nie?
Dez
zaczął się śmiać przerywając mi.
-
Austin nie może pisać o ratowaniu własnego życia, co nie?
Mogę
przysiąc, że widziałam rumieńce u Austina.
-
Jezu, dzięki stary. - Odwrócił się do mnie.
-
Chcesz przejrzeć te piosenki ze mną? Jesteś dziewczyną, jak
większość moich fanów, więc myślę, że to by zadziałało.
Skinęłam
głową.
Wiedziałam,
że to był moment, gdy powinnam powiedzieć mu, że piszę piosenki.
Ale
pamiętam też naszą rozmowę, gdy miał pierwszą próbę. Mówił
wtedy o tym, że ludzie wykorzystują go i jego mamę do wielu
rzeczy, a jeśli powiedziałabym mu o tym, pomyślałby, że ja też
chcę ich wykorzystać.
Taki
był na początku plan.
Ale
zmieniłam nastawienie do Austina. Naprawdę go polubiłam. I gdzieś
w środku, miałam nadzieję, że po napisaniu artykułu, nadal
będziemy się spotykać. Może nawet zostalibyśmy przyjaciółmi.
I
nie chciałam rujnować tego, pozwoleniem by myślał, że mam wobec
niego złe intencje.
Które
miałam. Ale nie musiał o tym wiedzieć.
Dez
i Austin stali przy stole. Nie widziałam nigdzie Mimi, więc to
pewnie nie była część jej biznesu.
Usiadłam
obok Austina, a on wręczył mi stos kartek.
-
Po prostu powiedz, która podoba ci się najbardziej.
Spędziliśmy
godziny na przeszukiwaniu kartek. Kiedy komuś spodobała się jakaś,
kładliśmy ją na oddzielnym stole. Jedne szły na ten stół, a te,
które nam się nie podobały, kładliśmy na drugi.
Austin
był bardzo jasny w tej sprawie. Lubił coś, ale ja i Dez nie.
Rozumiałam
Austina, ale nie rozumiałam dlaczego cenił tak moją opinię. To
nie mogło być tylko ze względu na to, że byłam dziewczyną, jak
95% jego fanów.
Miałam,
jak on myślał, zero doświadczenia z muzyką, czy czymś z tym
związanym.
Więc
dlaczego tak przejmował się tym, co myślę?
Spojrzałam
na kolejną piosenkę na stoliku. Wystarczyło przeczytać tytuł,
bym zaczęła się uśmiechać.
-
Austin, myślę, że znalazłam – powiedziałam. Spojrzał na mnie
i wskazał na inny stolik nic nie mówiąc.
-
Nie – westchnęłam zirytowana, bo byłam podekscytowana tą
piosenkę. - Naprawdę, naprawdę myślę, że potrzebujesz akurat
tej.
Nic
nie mówiąc, wziął ją ode mnie. Czytał ją z uśmiechem na
twarzy. Podskoczył w miejscu.
-
Ally, jest niesamowita! Ta piosenka jest świetna! Ma nawet Nowy Jork
w tytule. - Podniecony podbiegł w moją stronę.
-
To tak jakby cud świąteczny, nie myślisz? - wyszczerzył zęby w
uśmiechu. - Dziękuję Als.
Przed
tym jak zrozumiałam, co ma zamiar zrobić, on pocałował mnie w
policzek.
Przysięgam,
że moja szczęka opadła aż na ziemię. Zarumieniona popatrzyłam
na moje buty.
Austin
nie wyglądał na zmieszanego tym co zrobił. Wszedł do budki. Jego
wyraz twarzy się zmienił.
Czas
na pracę, na bycie profesjonalistą.
Zeszyt.
Profesjonalista.
Byłam
pod wrażeniem. Wiedział jak się bawić, ale wiedział też kiedy
powinien być poważny.
Podczas
kiedy Dez i Austin zachowywali się jakby pocałunek Austina nic nie
znaczył, ja zdecydowałam, że to nie ma znaczenia.
To
był tylko jeden pocałunek w policzek. Nic nie znaczył.
Więc
dlaczego poczułam jak mój żołądek się skręca?
Dez
bawił się przyciskami. Zajęłam miejsce obok niego.
-
Czy ty masz pojęcie, co robisz? - zapytałam.
-
Nie – odpowiedział. - Ale to tylko demo, więc to nie ma
znaczenia.
Nie
liczyłabym na to, że każdy zgodzi się z tym stwierdzeniem, ale
nie powiedziałam nic, bo Austin zaczął śpiewać.
"It
was Christmas eve, in the old tank.
An
old man said to me: won't see another one
And
then they sang a song
The
rare old mountain dew
I
turned my face away and dreamed about you "
Brzmiał
świetnie. Jak zawsze.
Wgapiałam
się w niego podczas kiedy on śpiewał. Jego oczy były zamknięte.
Poruszał się powoli w rytm muzyki. Wczuwał się w to.
Czułam
motylki w moim brzuchu. Westchnęłam ciężko. Zawsze miałam
słabość do facetów z pasją do muzyki. Kochałam patrzyć na to,
jak się wczuwają. To zawsze sprawiało, że byli dla mnie
atrakcyjni.
A
on był najbardziej atrakcyjnym facetem, jakiego kiedykolwiek
widziałam.
Chwila,
co?
"Got
on a lucky one, came in eighteen to one.
I´ve
got a feeling
This
year´s for me and you
So
happy Christmas
I
love you baby
I
can see a better time
Where
all our dreams come true."
Świetnie,
patrzył się na mnie. Teraz musiałam dać sobie radę z pasją i
oczami. Znowu to uczucie w brzuchu, gdy patrzył w moje oczy.
Skarciłam się.
Co
ja robię? Kilka dni temu nienawidziłam tego faceta. A teraz
zachowuję się jakbym coś do niego czuła.
Powinnam
przestać, teraz. Mogę sobie pozwolić na przyjaźń z nim. Ale na
nic więcej.
On
nigdy nie polubiłby dziewczyny takiej jak ja.
"I
could have been someone
Well
so could anyone
You
took my dreams from me
When
I first found you."
Mógł
mieć modelki, aktorki, piosenkarki, tancerki. Był zabawny, słodki
i kochany, a ja nie byłam ani słodka, ani kochana, ani zabawna.
Odwróciłam
oczy, by uniknąć jego przeszywającego wzroku.
Nie
wiedziałam co robię. Dlaczego ja w ogóle sobie to mówię? Nie
lubię go.
"I
kept them with me babe
I
put them with my own
Can´t
make it out alone
I´ve
built my dreams around you "
Drzwi
otworzyły się sekundę po tym jak zaśpiewał ostatnią linijkę.
-
Jak było? - Austin zapytał. Wyglądał na naprawdę
podekscytowanego, a Dez zrobił z nim ten dziwny trik.
-
Dobrze – wykrztusiłam. Przeszedł obok mnie, a jego ręką musnęła
mojego ramienia. Opuścił pokój. Dez poszedł za nim. Ja też
powinnam, ale nie mogłam się ruszyć.
Moje
ramię piekło w tym miejscu, w którym on mnie dotknął.
Cholera.
On mi się podoba.
Siedziałam
przed studiem rozmawiając z Trish. Musiałam z kimś o tym
porozmawiać.
-
Mogę nie jechać z nim do tego Nowego Jorku? - westchnęłam. -
Cholera, Trish, nie chciałam, żeby on mi się spodobał!
-
To właśnie tak działa miłość, Ally – powiedziała. - Nie
decydujesz w kim się zakochasz. I jeśli naprawdę podoba ci się
Austin, powinnaś mu to powiedzieć.
Prychnęłam.
-
Tak, tak, pewnie. Hej Austin, wiem, że jesteś super sławny i
przystojny i możesz mieć kogokolwiek zechcesz, a ja nigdy nie
miałam chłopaka, bo jestem nudna i przeciętnie wyglądam, ale
zakochałam się w tobie. Tak, masz rację, to zadziała.
-
Ally! Nie wyglądasz przeciętnie, jesteś piękna, i nie jesteś
nudna. - Nie obchodziło mnie co powiedziała Trish.
To
Trish. Musiała to powiedzieć, była moją najlepszą przyjaciółką.
-
Musisz jechać z nim do Nowego Jorku. Znam cię, Ally. A to twoja
szansa. To Nowy Jork, Boże Narodzenie, to może być cud świąteczny!
-
Nie wierzę w cuda – mruknęłam.
-
Co nadal jest dziwne.
To
nie był głos Trish. Obróciłam się tylko po to, by zobaczyć
Austina opierającego się o drzwi. Rozłączyłam się, nie
wyjaśniając Trish co się dzieje.
-
Uhm, hej Austin. Jak długo tu stoisz? - Patrzył na mnie z dziwnym
wyrazem twarzy.
-
Na tyle długo by usłyszeć, że nie wierzysz w cuda. - Usiadł obok
mnie. - Czy życie nie jest nudne, czy nie wierzysz w cuda? Nie
wierzysz w 'długo i szczęśliwie'? W prawdziwą miłość?
Oddychanie
wydawało się być wyjątkowo ciężkie w tej chwili.
-
Umm, nie. To wszystko jest wyobraźnią ludzi, którzy mają na to
nadzieje.
-
To nic złego, nie? Mówią, że nadzieja trzyma nas przy życiu.
Wzruszyłam
ramionami.
-
Mówią też, że przynosi wieczne nieszczęście.
Zaśmiał
się.
-
Jezu Ally, jesteś strasznie zabawna. A teraz chodź, idziemy do
domu. Nadchodzi niezła burza i musimy wrócić do domu zanim zacznie
padać.
Pierwszy raz jestem pierwsza! A co do tłumaczenia
OdpowiedzUsuńWoooow, przecztłumaczyłaś to pięknie. Nie spodziewałabym sie takiego obrotu spraw. Mam nadzieje, ze to nie jest ostatnia część bo tego bym nie zniosła psychicznie.
Jeśli to nie jest ostatnia czesc to mam nadzieje, ze wtawisz kolejną tak szybko jak sie da bo jesli bedziesz zwlekac to umreeee. Aaaa nie moge sie doczekac ;)
Jedno słowo: Wspaniałe
OdpowiedzUsuńPrzetłumaczyłaś to cudownie.
Austin taki kochany sie nagle zrobil ;)
Czekam na kolejną część (jesli jest)
Hey, hey, helloo!!!
OdpowiedzUsuńBoże jakie to piękne :'))
Austin taki słodkii, ale coś mi się wydaj ze jednak usłyszał coś z tej rozmowy Ally z Trish O.o
Już było tak bliskoo.... a tu Mimi;//////
Omg, emocje przy czytaniu tego są świetne i uzależniające :D
OdpowiedzUsuńCzekam z wielką niecierpliwością na next!
P.S. Dzięki za tłumaczenie
Cudo<3
OdpowiedzUsuńCo tak mało?? ;((
OdpowiedzUsuńChce więcej....
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńjejku jakie to magiczne, jest takie inne niż wszystkie opowiadania jakie czytałam, bardzo Ci dziękuję, że chciało Ci się to przetłumaczyć bo wiem jak to dużo pracy:) Już nie mogę doczekać się kolejnej części <3
OdpowiedzUsuńCooool ze wstawiasz gdy ja weszłam to powiedziałam WtF
OdpowiedzUsuńŚliczny, czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńo matko cudne tłumaczenie. Podziwiam cię
OdpowiedzUsuńRozpływam się. *.*
OdpowiedzUsuńCudo!
Kocham autorkę tego opowiadania! I przy okazji ciebie za chęci! ;d
Nigdy nie czytałam czegoś podobnego i dam sobie rękę uciąć w zakładzie, że sama nie wpadłabym na coś podobnego!
Czekam na ciąg dalszy, mordo. *u*
Wspaniałe. Podziwiam Cię, że chciało Ci się to tłumaczyć. Ja bym zrezygnowała po połowie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną część, wstaw jak najszybciej :*
kiedy 3 część?
OdpowiedzUsuńJesuniu.... *-*
OdpowiedzUsuńKocham cię Żelko za to, że tłumaczysz to opowiadanie z ang :)
Jesteś cudowna <3
Chcę więcej!